Klimat inwestycyjny jak w 2008 - czy historia uczy?

in #polish7 years ago

Ci, którzy byli aktywny na rynkach 10 lat temu pamiętają, co działo się w internecie przy okazji ogromnych wzrostów wycen akcji i innych aktywów. Dużo mocno zaangażowanych w szeroko pojęte rynki osób było aktywnych w internecie. Byli to spekulanci, głównie zainwestowani w akcje i fundusze inwestycyjne, z których zyski miały być przeznaczone na nieruchomości. Natura internetu była wtedy trochę inna, nie było social mediów, a życie skupiało się na forach dyskusyjnych i w komentarzach pod stronami.

Ogólny klimat wyglądał następująco: wyobraźcie sobie, że wszystko w danej branży rośnie. Nie liczy się wycena, cashflow, perspektywy, wskaźniki fundamentalne. Liczy się jedynie momentum. Zwroty przekraczają dwucyfrowe wartości, a liderzy wchodzą grubo w trzycyfrowe zwroty, czasem nawet większe. Odległość między standardowym rozumieniem jak działa rzeczywistość, a wynikającą z emocji chwili euforią powiększa się o tyle, że staje się przepaścią i już nie da się jej przeskoczyć.

Jeśli nie jesteś zaznajomiony z realiami rynków finansowych, najpierw się dziwisz, a potem, jeśli masz dość odwagi, angażujesz się w ten czy inny sposób. Potem patrzysz jak Twoja inwestycja rośnie i dorabiasz sobie do tego racjonalizację. Taki przypadek, najpierw wystrzelić strzałę, a potem dorysować wokół tarczę.
arrow-2889040_960_720.jpg

Dlaczego o tym wspominam? Jeśli ktoś miałby chwilę i wróciłby do forów internetowych o finansach poczytać dyskusje między użytkownikami, to znajdzie opustoszałe miejsce. Wtedy, pełno było zachwytów nad zyskami, podpowiedzi co kupić, żeby przyniosło wielkie zyski, chwalenia się stopami zwrotu, no i porad - udzielanie rad, najczęściej przez tych, którzy uznali, że osiągnięcie wysokiej stopy zwrotu włączyło umiejętność przewidywania przyszłości.

Wtajemniczenie wiedzieli wcześniej, że przyczyną wzrostów, choć może lepiej byłoby to ująć, motorem wzrostów był nadmiar kapitału. Byliśmy w momencie cyklu, gdzie ludzie czuli się bogaci i tę odczuwalną nadwyżkę chcieli gdzieś ulokować. W Polsce było to wyjątkowo ciekawe do obserwowania, ponieważ ogólne rozumienie racjonalizowało tę sytuację wejściem do Unii Europejskiej. Po spełnieniu podstawowych potrzeb (zwróć uwagę akcję kredytową na nieruchomościach), dobrze zarabiający, mieszkający "na swoim hipotecznym" człowiek marzył o tym, żeby żyć z odsetek od trafionych inwestycji. Naturalny krokiem było wejście w to, co dostarczało wysokich stóp zwrotu w przeszłości. Stąd też popularność funduszy inwestycyjnych, praktycznie bezobsługowych produktów "buy and check profits". Co się potem wydarzyło?

Sort:  

popcorn.gif

Dobry post. Dopisz proszę ciąg dalszy tej historii.
Pozdrawiam