Luźny zbiór myśli zebranych po pierwszym miesiącu bycia świeżo upieczonym tatą.
Nie jem, bo nie mam na to czasu.
Nie śpię, bo nie mam na to czasu.
Jakaś rozrywka? Co to rozrywka?
W naszym domu trwa koncert jednego muzyka - tylko że Filip nie śpiewa i nie gra na żadnym instrumentem, a z kolei krzykiem też nie można tego nazwać, bo to jest zwyczajne darcie gęby, jakby był poddawany ciągłym torturom przez hiszpańską inkwizycję.
Moja żona nie wytrzymuje psychicznie przy całodniowej opiece nad tymi decybelami. Płacze, kołysząc go na rękach w nadziei na chwilę spokoju. Ta czasami się pojawia, jednak nie trwa zbyt długo. Ja ciągnę na kawach, zdecydowanie przekraczając jakieś dzienne normy tego czarnego napoju, w sumie jestem jak kofeinowy zombie.
Mam już dość złotych porad, z którymi nie mam co zrobić. Gdybym każdą z nich zapisywał, mógłbym wydać gruby poradnik dla zdesperowanych rodziców. Niemal wszyscy wiedzą najlepiej, nawet ci bezdzietni, ale wiecie co? W zasadzie nic z tego nie działa - nic w tym dziwnego, przecież każde dziecko jest inne.
A Filip jest wyjątkowy, jedyny w swoim rodzaju. Obecnie ma trzy programy funkcjonowania, które pojawiają się naprzemiennie w dowolnej kolejności: niespokojne spanie/drzemka, usta zamknięte butelką podczas karmienia oraz donośne darcie japy.
Rzygam już tekstami To normalne, Każdy rodzic to przeżywa i W końcu to minie. Skoro to jest normalne to jak się dziecko zachowuje podczas nienormalnych momentów, takich jak chociażby jakaś choroba? Cholera, mam wielu znajomych z dziećmi i od żadnego nie słyszałem takich opowieści. Dlaczego ludzie z poważnego problemu robią błahostkę?
To zresztą nie dotyczy tylko zwykłych ludzi, lekarze też lubią szufladkować problemy i wręcz stawiać diagnozę bez zbadania. To kolki słyszałem już tyle razy, że nie umiałbym tego zliczyć. Po co szukać i dochodzić przyczyn takiego zachowania u dziecka? Przecież to kolki i trzeba z tym żyć. Każdy objaw można śmiało do tego dopasować.
Mój dzień roboczy wygląda tak, że od wstania o 6 rano to w zasadzie nie ma ani chwili na odetchnięcie. Spacer z psem, jazda do pracy, potem sama praca i powrót do domu, by jak najszybciej wziąć na ręce młodego od żony, której baterie już dawno się wyczerpały. Tutaj zaczyna się loteria, w której na pewno będziemy przegranymi, bo Filip raczej szybko nie zaśnie. Gdy już w końcu padnie ze zmęczenia, my się nie nadajemy do niczego. Kolejny zmarnowany dzień, a jeszcze nocka przed nami…
Gdy słyszę od innych rodziców, że wiele by dali, by powrócić do tego wieku dziecka, to się zastanawiam - czy oni są normalni? Mają za spokojne życie? Dobrowolnie chcą się poddać torturom? Jak najszybciej polecam udać się do lekarza.
Przeżywam najgorszy okres w swoim życiu, jestem wrakiem człowieka, nie mam czasu i chęci na cieszenie się dzieckiem. Czasami jestem tak załamany, że zastanawiam się, czy w ogóle nadajemy się na rodziców, skoro dziecko cały czas krzyczy. Jak to jest, że rodziny patologiczne robiące kolejne dzieci dla 500+ są w stanie zapanować nad gromadą potomków, a my nie potrafimy sobie poradzić z jednym Filipem, o którego staraliśmy się tak długo?
Gdy zmęczenie i nerwy przejmują kontrolę nad ciałem, myśli i słowa potrafią skręcić w naprawdę mroczne rejony. Łzy spływają po policzkach, nie chce się po prostu żyć. Depresja puka do drzwi.
Krótkie chwile spokoju uśmiechniętego malucha dają ogromną moc, ale są zbyt małymi doładowaniami, aby wyrównać wielogodzinne wyładowania energii. Bez pomocy trzeciej osoby nie ma szans na przetrwanie tego okresu.
Nie tego się spodziewaliście po pierwszym miesiącu opieki nad dzieckiem? My też nie. Szczęśliwe obrazy spokojnych dzieci w telewizji i internecie to zwykłe marketingowe kłamstwa, które nie mają żadnego pokrycia w rzeczywistości.
Dlatego też przepraszam wszystkich za brak odpowiedzi na chacie i małe zainteresowanie polskimi postami, po prostu nie mam na to czasu.
Mam nadzieję, że kolejny tekst powstanie nieco szybciej.
PS. Filipa i tak kocham najbardziej na świecie.
Post napisany w ramach Tematów Tygodnia #50 do tematu Świadome macierzyństwo.
Jedna osoba pod dwoma nickami.
Marek Szumny - to ja.
@lukmarcus i @marszum.
Przeżywacie teraz bardzo ciężki okres, bo dopiero się poznajecie.
Nie słuchajcie żadnych rad.. Ani dziadków, ani znajomych ani nikogo. Obserwujcie Filipka, w końcu rozpoznacie jego potrzeby.
Wiem, że jest teraz bardzo ciężko... Twojej żonie napewno także, wiem to po sobie. Pamiętajcie, że nie jesteście tylko rodzicami, ale musicie też nadal być parą, szczęśliwą parą.
Tak, to minie. Już Ci pisałam kiedyś, że skończą się kolki i że zaczniecie rozpoznawać potrzeby Waszego synka. Później przyjdzie ząbkowanie i wiele innych rzeczy. Będzie już łatwiej, bo to nie będą już początki... I Filipek będzie się zmieniał, będzie coraz bardziej kontaktowy, a to też wiele ułatwi.
Dlaczego ludzie tak mówią, że chcą wrócić do tamtych czasów? Bo o złych chwilach się zapomina, a zostają w głowie jedynie te dobre.
Trzymam za Was kciuki. Dacie radę, cała Wasza trójka! Po burzy zawsze wychodzi słońce, pamiętajcie.
Teraz macie bardzo ciężki okres. Każde dziecko jest inne i po prostu trzeba je wyczuć. Ja z moimi bliźniaczkami też miałam problemy przez jakiś czas i też myślałam, że coś się z nimi dzieje poważnego, wszyscy wokół wtedy pukali się w głowe i patrzyli na mnie jak na gówniare, która nie umie poradzić sobie z odpowiedzialnością.
Ludzie, którzy ten okres rodzicielstwa mają już za sobą zawsze będą przypuszczać, że wyolbrzymiamy... choć dla nas w tych chwilach życie się łamie.
Cudownie, że tak wspierasz swoją kobietę, wsparcie i uczucia w tym okresie są bardzo ważne.
Jedno jest pewne w tym momencie- to minie. Ja w najgorszych chwilach sobie zawsze powtarzałam, że to okres przejściowy, który trzeba przecierpieć by potem móc cieszyć się gdy dziecko będzie nam rosnąć, stawiać kroczki, sygnalizować potrzeby, mówić...
Bardzo dobry post. W końcu ktoś odważył napisać się prawdę. Sama miałam podobnie, niejednokrotnie płakałam z bezsilności, a moje życie doskonale obrazowały popularne memy internetowe. W zasadzie nawet teraz są takie momenty. Co do tego:
to ja mam wręcz odwrotnie. Z niecierpliwością czekam, aż młody będzie miał 3 latka, nie będzie pieluch i będzie więcej luzu.
Pozdrawiam i dużo siły dla Was.
Ja przeżyłem to Wy też dacie radę! Każdy model jest inny z czasem sytuacja będzie ewoluować. My dzieliśmy się czasem opieki nad dzieckiem tak by druga osoba mogła dłużej odetchnąć i gdzieś się wyrwać odreagować. Basen, siłownia, rower, ścianka wspinaczkowa, nawet kawa w parku czy bilet do kina :) Wszystko by odetchnąć i się zregenerować mentalnie. :) Dacie radę :)
Nie masz za co przepraszać, są rzeczy ważne i ważniejsze :-).
Współczuje, u nas pierwszy miesiąc tez był ciężki, zreszta drugi tez lekki nie jest i nie ma czasu dla siebie chociaż po Twoim wpisie mam wątpliwości co do naszych trudów. U nas w ogóle nie ma kolek a mały od wyjścia ze szpitala nie płakał nigdy dłużej jak trzy minuty :/. Oczywiście jest to zasługa tego ze większość czasu albo jest na ramieniu bo inaczej na rękach tez nie przepada albo jest przy piersi. W dzień cześć drzemek u mnie na kolanach bo jak odłożę to od razu się budzi. Ja mojemu przez jakiś czas dawałam probiotyk profilaktycznie żeby uniknąć kolek. Ile ja rad się nie nasłuchałam od rodziny, ze np przekarmiam dziecko bo ciagle na mnie wisi i inne różne a każda kolejna coraz bardziej drażniąca. Dlaczego u was Filip je z butelki a nie z piersi ???
Współczuję Wam, dziecko to nie tylko ochy i achy jakby nam chciały wmówić kolorowe czasopisma. Ja tam nie tęsknię to niemowlęcego okresu moich synów, pierwsze 3 miesiące to był koszmar, potem przywykłam. Trzymajcie się :)
Ja nie przeżywałem aż takich katuszy, ale koleżanka z pracy opowiadała podobne do ciebie historię, a teraz to złote dziecko, więc jest nadzieja jak odcierpicie swoje ;)
przypomniałeś mi wszystkie moje własne myśli z okresu niemowlęctwa mojego syna!
a skoro "przypomniałeś" to znaczy, że jednak sie je zapomina :D
pamiętam, jak na różnych etapach jego życia zastanawiałam sie:
yy.. jak to jest że ten dzieciak w ogóle nie potrzebuje snu?!?! śpi w porywach do 23 minut, ale zwykle wystarczają mu takie 8-minutowe drzemki :(
gdzie te problemy z nastolatkami, których nie możesz rano zedrzeć z łóżka do szkoły? kiedy ta passa sie odwróci?!
albo trochę później pocieszałam sie:
yy.. mój syn będzie rekordzistą w używaniu smoczka, nigdy sie go nie pozbędziemy.
noo ale tez z drugiej strony.. nie widuje sie przecież zbyt często nastolatków ze smoczkami, wiec może jednak jest i dla nas nadzieja?!
i tym podobne rozmyślania :))
wszystko mija (taka złota myśl)