1. Rozdział 20

in #polish4 years ago

— Gdzie on jest!? — zawołał lekko zdenerwowany Mikks. Nienawidził, kiedy Spavner opóźniał ich wędrówkę. Grara popatrzyła na człowieka. Bawiło ją jego zdenerwowanie i pośpiech. Ludzie zawsze się gdzieś śpieszyli. W przeciwieństwie do elfów…
— Medytuje — powiedziała Serba. — Wiesz, że musi to robić. Jest magiem. To nieodłączna część jego życia.
Mikks przewrócił oczami i kopnął leżący obok jego stopy kamień. Helson i Ron wymienili spojrzenia. Oczywiście im też śpieszyło się na północ, ale bez przesady! Ich wędrówka nie była aż tak bardzo pilna, zwłaszcza że mogli po drodze trafić na Mossa i Starego Tima lub jakiegoś ich wysłannika.
W końcu po kilku minutach pojawił się Spavner. Ellesar szedł z pochyloną głową i założonym na nią kapturem. Rzadko go ściągał w Arenie, a kiedy ruszyli na północ, praktycznie w ogóle. Nie to, żeby chciał ukryć swój wygląd. Po prostu nie chciał zwracać na siebie niepotrzebnej uwagi potencjalnych wędrowców z Tamtych Krain. Jeszcze nie teraz... Na wszystko przyjdzie czas, ale mieszkańcy Tamtych Krain nie byli jeszcze gotowi na przyjęcie ellesarów, elfów i innych istot im podobnych lub nie…
— No nareszcie! — zawołał Mikks, widząc nadchodzącego Spavnera. Ellesar nie zwrócił na niego uwagi, tylko popatrzył po kolei na towarzyszy podróży.
— Możemy iść dalej — powiedział.
Wszyscy ruszyli się ze swoich miejsc, nic nie mówiąc. Grara i Serba popatrzyły na siebie z uśmiechem. Mikks i Spavner nigdy jakoś specjalnie nie przepadali za sobą. Obaj byli uczniami Starego Tima, tyle że Mikks dopiero zaczynał naukę i niespecjalnie się do niej przykładał, wolał uczyć się walki mieczem, podczas gdy Spavner uwielbiał zgłębiać swoją magiczną wiedzę i swoje umiejętności.
Grara i Serba, mimo że jedna była elfem, a druga człowiekiem, dogadywały się świetnie w przeciwieństwie do Mikksa i Spavnera. Nie przejmowały się tym, że dzieli je wiele lat różnicy. Czuły się prawie tak, jakby były w tym samym wieku. Uczyły się od siebie nawzajem wielu ciekawych i pożytecznych rzeczy, zwłaszcza że pochodziły z dwóch różnych końców Areny, przez co miały dość odmienne poglądy na pewne sprawy.
Podobnie było z pozostałymi członkami drużyny, Ronem i Helsonem. Ci dwaj byli przeważnie do wszystkich i wszystkiego nastawieni bardzo pozytywnie. Nie przeszkadzały im jednak codzienne medytacje Spavnera, ciągłe narzekanie Mikksa i różne nastroje Grary i Serby. Ron i Helson potrafili dostosować się do każdej sytuacji.
Las był bardzo gęsty, a ścieżki tak wąskie, że wędrowcy musieli iść jeden za drugim. Spavner szedł jako pierwszy, prowadząc grupę, a Mikks na końcu, zamykając pochód. Jeden i drugi mieli ważne zadania. Spavner musiał odnajdować właściwą ścieżkę na północ, a Mikks pilnował i zabezpieczał tyły. W lasach, którymi wędrowali, mnóstwo było rozbójników i rabusiów… I mimo że wędrowcy byli pewni, że nikt o zdrowych zmysłach nie zaatakowałby takiej grupy, jaką stanowili oni, ostrożności nigdy nie było za wiele.
Głównie zatrzymywali się tylko na noc, ale czasem też w ciągu dnia, by Spavner mógł w spokoju pomedytować. Oczywiście mógł robić to w czasie marszu, ale w tym przypadku było to dość niebezpieczne. W końcu nie znał drogi, a ktoś inny musiałby prowadzić. Co innego, gdy medytował w czasie marszu w Arenie. Tam znał każdą drogę, ścieżkę i alejkę na pamięć… W lasach północy wszyscy musieli być jednak o ostrożni, mieć wyostrzone zmysły i przede wszystkim oczy dookoła głowy. Nawet, gdyby szlak nie był odwiedzany przez rabusiów, wciąż mogli trafić na dzikie, bardzo niebezpieczne zwierzęta, których mnóstwo czaiło się w pobliżu Areny.
Grara w pewnej chwili odłączyła się od grupy i, stąpając jak najciszej, ściągnęła z pleców łuk i założyła strzałę na cięciwę. Często w czasie marszu polowała, a ten dzień nie był wyjątkiem.
Elfka napięła łuk i wycelowała. Strzał był perfekcyjny. Na jedną strzałę udało się jej upolować dwie przepiórki. Grara uśmiechnęła się do siebie. Tego wieczora może wreszcie zjedzą coś pożywnego. Niech tylko uda jej się upolować trochę więcej tych ptaków…
Nie zagłębiała się jednak dalej w las. Nie znała tych terenów i wolała nie ryzykować zgubienia się. Wróciła do pozostałych, chowając swoją zdobycz w myśliwskiej torbie. Nie było jeszcze późno. Na pewno uda jej się coś upolować. Jak dobrze podejrzewała przed wyruszeniem w podróż, te lasy były wręcz rajem dla myśliwych…
Kiedy wyrównała krok z Serbą, dziewczyna zapytała z lekkim uśmiechem:
— I co? Będzie dziś uczta?
Grara popatrzyła na dziewczynę i również się uśmiechnęła:
— Wygląda na to, że tak. — Znów odłączyła się od grupy, tym razem kierując się w inną stronę niż wcześniej.
Nagle Mikks wyprzedził Serbę, Helsona i Rona, i zrównał krok ze Spavnerem. Młody ellesar popatrzył na niego pytająco.
— Ktoś za nami idzie — powiedział człowiek.
— Jesteś pewien? — dopytywał się Spavner.
Chłopak pokiwał głową.
— Oczywiście!
— No dobrze. Jak Grara wróci, zrobimy chwilowy postój. Zobaczmy, co się stanie. Na razie wracaj na swoje miejsce — polecił ellesar. Elfki wciąż nie było, a Spavner nie chciał, by stało się jej coś złego, a jeśli by rozdzielili się teraz, mogłoby do tego dojść, gdyby nieznajomi wędrowcy rzeczywiście okazali sie dla nich wrogami.
Mikks pokiwał głową i zaczekał, aż pozostali miną go i wtedy dopiero ruszył na końcu pochodu, tak jak wcześniej.
Idący za nimi nieznajomi okazali się tak naprawdę zwykłymi myśliwymi, którzy, aby zdobyć lepiej odżywioną i większą zwierzynę, która zazwyczaj czaiła się na szlakach mało uczęszczanych przez ludzi czy inne istoty, zapuścili się na północ dalej niż zazwyczaj.
Spavner i jego przyjaciele spędzili nawet jakiś czas razem z nimi w trakcie obozowania. Nieznajomi wędrowali z Areny i od kilkunastu dni włóczyli się po lasach północy w poszukiwaniu jakiejś zwierzyny. Nie mieli jednak zbyt dużo szczęścia. Jedyne, co udawało im się zdobyć, to zające i drobne ptaki, nic więcej. Tak więc myśliwi nie byli zadowoleni ze swojej wyprawy, szczególnie że zgubili swoją ścieżkę i nie wiedzieli, jak wrócić do Areny. Właśnie dlatego podążali za Spavnerem i jego kompanami. Młody Ellesar, najlepiej jak mógł, poinstruował nieszczęsnych myśliwych i, uścisnąwszy sobie dłonie, każde z nich poszło w swoje strony.
Przez dłuższą chwilę Mikks odprowadzał ludzi wzrokiem, aż w końcu pobiegł za swoimi towarzyszami.
— Wcale nie okazali się tacy źli, jak ich przedstawiłeś… — mruknął do niego Spavner.
Chłopak zerknął na niego.
— Powiedziałem tylko, że ktoś za nami idzie. Mieli przy sobie broń. Tutaj raczej nie spotyka się wielu myśliwych… co miałem pomyśleć?
— W porządku. Nie denerwuj się. Dobrze, że okazali się tylko myśliwymi. Nie jestem dziś w nastroju do zabijania.
Mikks zaśmiał się i zauważył:
— Ty nigdy nie jesteś w nastroju do zabijania.
— Wiem, i dobrze mi z tym. — Spavner uśmiechnął się.
— Śmieszny jesteś — mruknął Mikks z lekką drwiną w głosie.
— Sam jesteś śmieszny — odciął się Spavner.
— Obaj jesteście śmieszni! — zawołała Grara. — I zamknijcie się już, bo mam dość tej waszej głupiej rozmowy!
Po chwili wszyscy szli już w milczeniu, a ich podróż wróciła do normy, bo zazwyczaj wędrowali, prawie nic do siebie nie mówiąc, z wyjątkiem najważniejszych spraw. Poza tym tak dobrze się znali, ze nawet nie mieli o czym rozmawiać. Tak więc w ciszy wędrowali dalej na północ.

r 19.jpg

SOUNDTRACK