Dziś troszkę o sieci, internetach i o tym, co obserwuję. Zastrzegam, że nie będę podawał żadnych linków od kanałów czy profili na FB. Nie chcę promować tego, co będę krytykował.
Jestem dość intensywnym pożeraczem treści on-line. Szukam, czytam i oglądam dużo treści, które podsuwają mi giganci – Google z YouTube, FB czy Twitter. Obserwuję też dość niepokojące i ciekawe zjawisko. Mianowicie wzrost popularności gówno-kontentu. Czyli treści niewnoszących nic, niemających żadnej wartości, czasem wprost – szkodliwych. Ma ten kontent dwie twarze, które spróbuję zdiagnozować.
In your face
Tutaj mamy do czynienia z patologią i wynaturzeniami rzuconymi w twarz widza. Na zachodzie ten model sprzedaje się słabo, natomiast w Polsce! Wystarczy spojrzeć na YT do kart na czasie. Zawsze wyląduje tam jakiś DanielMagical, Rafonix czy inny patus. Bazują na streamach, bo za treści prezentowane w tym co robią, filmy offline pewnie szybko byłyby zdejmowane. Streamy ciężej cenzurować i blokować. Każdy może sobie poszukać shotów (krótkich wycinków ze streamów), żeby zobaczyć, na czym opiera się ich materiał. Alkohol, przemoc i mnóstwo rzeczy, których normalna osoba nigdy by nie zrobiła. Tym bardziej przed kamerą. I donejty. Czyli kasa od widzów. I kręcą lody. Po kilka tysięcy za stream, na którym przez połowę leżą nawaleni na obrzyganych materacach.
Bling, bling
To nieco gorszy, bardziej szkodliwy typ patologii, bo zakamuflowany. Przeważnie kasą, dobrym wyglądem. Tutaj mamy zachodnie kanały pranksterskie, braci Paul i wszystkich fleksujących amatorskich gangsterów. W Polsce mamy bazującego na tym schemacie Kruszwila. Te schematy, to usprawiedliwione pozorowanym lub rzeczywistym wysokim stanem majątkowym, zachowania wykraczające poza wszelkie społeczne normy. Niekiedy w postaci dewastacji mienia, braku szacunku dla innych kultur czy ludzi biedniejszych, czasem poprzez produkowanie pseudo-poradników, w których namawiają do szkodliwych działań na swój wzór (vide film Kruszwila o tym, że szkoła jest do dupy).
Diagnoza
Oba te zjawiska opierają się na prostym mechanizmie. Ludzie chętnie oglądają rzeczy, których sami nie zrobią. Z przyczyn różnych. Niekiedy ich nie stać, niekiedy mają jakieś zasady etyczne czy normy zachowań i dlatego nie upodlają się i nie upodlają innych. Jednak chętnie zaglądają za kurtynę własnych ograniczeń. I część tych kanałów i tych ludzi, świadomie lub nieświadomie wykorzystują tę tendencję.
W przypadku pierwszych patusów, to raczej nikt nie będzie aspirował do ich stanu. Owszem, znajdują naśladowców i fanów. Ale nie sądzę, żeby ktoś zrezygnował z tego, kim jest, żeby zejść do ich poziomu.
W drugim przypadku, jak pisałem wyżej, mamy do czynienia z gorszą sytuacją. Bo do tych ludzi ktoś może aspirować. I powielać te zachowania w nadziei na sprzężenie zwrotne – nie ma kasy jak oni, ale może jak zacznie robić to, co oni, to zacznie zarabiać jak oni. Szczególnie podatna na to jest grupa docelowa tych kanałów, czyli nastolatki.
Sam fakt, że obie grupy znajdują podatny grunt dla swoich treści jest niepokojące i jednocześnie pokazuje poziom zidiocenia młodego pokolenia. Przyczyn są, co najmniej dwie:
• System edukacji, który nie ewoluuje wraz z rozwojem społecznym. Jeśli przyjrzymy się temu jak wyglądała edukacja 20 lat temu i dziś, to zmieniło się niewiele. Albo nic, bo może treści podręczników trochę zmodyfikowano, ale nadal system opiera się na realizacji programu. A to oznacza, ze zarówno metody jak i cele są te same. Nauczanie tego samego, według skryptu, zaliczenie egzaminu i do kolejnego etapu. Podczas gdy na świecie (na przykład Finlandia) prowadzone są zmiany, które mają uwzględnić zmianę sposobu konsumpcji wiedzy i informacji (prace w grupach, samoocenę i tematyczne, nie przedmiotowe podejście do programu), to w Polsce siedzimy mocno w systemie sprzed 20 lub więcej lat.
• Maleje rola rodziców w kształceniu młodych umysłów. Rodzic powierza swoją rolę internetowi, mediom. I nie jest to margines. Łatwiej jest posadzić dziecko na dwie-trzy godziny popołudniu przed komputerem czy telewizorem, niż poświęcić mu czas. Jest to zrozumiałe, bo warunki nie są sprzyjające w naszym kraju. Trzeba naprawdę zasuwać, żeby utrzymać rodzinę. Ale to też po części wina edukacji, bo pracować się uczymy dopiero, jak do pracy pójdziemy…szkoła tego nie uczy, bo nie ma tego w programie.
Rośnie pokolenie cyfrowych zombie, dla których szczytem interakcji będzie kłótnia na fejsbuku, a wzorem do naśladowania Logan Paul, który traktuje zwłoki zwierząt paralizatorem. Nie neguję całego pokolenia. Są jednostki, które z kultury cyfrowej czerpią, umieją z niej korzystać i na pewno są wśród nich przyszli rewolucjoniści. Jednak klimat w Polsce nie sprzyja ich rozwojowi. Zwłaszcza, że jak jesteś inny, to w szkole jesteś odludkiem, często wyśmiewanym, gnębionym i niezrozumianym.
Nie mam recepty, nie aspiruję do bycia w tej kwestii lekarzem. Uważam jednak, że są dobre wzorce, z których można czerpać. Zarówno, jeśli chodzi o system edukacji jak i rozwój osobisty (nie mówię o coachingu, który uważam za raka, ale o tym, kiedy indziej). Uważam, że przynajmniej w kwestii tego, co dzieje się na YouTube możemy coś zrobić, możemy zgłaszać patologiczne streamy, apelować do YT o nie faworyzowanie takich treści. To nie jest cenzura, to jest troska o chłonne umysły, które są tymi treściami infekowane.
Możemy kierować młodych ludzi na wartościowe platformy, gdzie piszący, tworzący ludzie biorą odpowiedzialność za swoje słowa. I przynajmniej kilka osób robi takie rzeczy. Obecny tutaj na SteemIt @carrioner, mimo specyficznego i ostrego stylu, piętnuje te patologie. Przemawia w języku jaki rozumieją młodzi ludzie i jego rosnąca popularność i zasięg daje pewną nadzieję. Można nie zgadzać się do końca z metodami czy sposobem komunikacji, ale jeśli chodzi o piętnowanie patusów - chapeau bas.
Ja też w swojej działalności na YT staram się piętnować te zachowania. Daleko mi do zasięgu Carrio czy innych, ale swoją cegiełkę dokładam.
Od dawna się zabierałem do napisania bardzo podobnego artykułu, ale nigdy nie miałem czasu, żeby to zrobić i chyba dobrze, bo sam nie zrobiłbym tego lepiej. Mimo paru małych, nierażących błędów, które zdarzają się każdemu - merytorycznie na prawdę na wysokim poziomie. Ciekawe wnioski, szczególnie odnośnie edukacji i roli rodzica w wychowaniu dziecka. O tym drugim może warto zrobić kolejny artykuł? :)
Wypowiem się jeszcze za siebie, bo sam tą patologię oglądam (i niestety tym samym) napędzam. Komputera przez ostatni rok używam naprawdę sporo, jednak w dużej większości czasu to jest praca i nauka. Ciężkie treściowo materiały, które zajmują mi bardzo długi czas do przebrnięcia są na prawdę męczące. I w żeby się 'zresetować', 'odmóżdżyć' ta patologia jest naprawdę OK. Uniwersum 'Szkolnej 17', czytaj Kononowicz i spółka to dla mnie świetny reset. Po długim czasie spędzonym na jakiejś kompletnie abstrakcyjnej dziedzinie kilka odcinków o tym, że ktoś się z kimś pokłócił, albo ugotował bigos jest po prostu zbawieniem. Jak to mówią - każdy ma swoje coś. Jedni spacerują, inni łowią ryby, ja oglądam patologię na YT.
Ale niepokojącym jest, że ludzie takie rzeczy biorą na poważnie, biorą z nich przykład, nie weryfikują tego, że takie zachowanie tak na prawdę jest tak wykolejone społecznie, że zahacza o reżyserowany film fabularny, mierząc to miarą wydarzeń realnych to jest po prostu chore. I szczerze mówią, ja często zapominam, że gdzieś tam w Polsce taki rafatus na prawdę istnieje i to wszystko dzieje się na prawdę. Albo po prostu nie chcę w to wierzyć...
Tak czy inaczej- świetny artykuł, masz ode mnie follow i czekam na więcej twoich materiałów!
Wielkie dzięki za komentarz i całą resztę. Mam nadzieję, że nie rozczaruję i nie zniechęcę, bo czasem lubię poruszać się po granicy poprawności ;)
Bo zamiast uczyć ludzi jak rozwijać świat to szkoła uczy teoretycznych podstaw części zawodów, zaś rodzice uczą, żeby dużo zarabiać i naciskają tworząc dużą presję. Efekt dziecko wybiera łatwe powtarzalne zawody a to że nikt nie nauczył ich ambicji to powoduje, iż jedyną ambicją Polaków staje się prosta rozrywka czytaj: alkohol, telewizja, fb, gówniane materiały w internecie.
Upvote! Dobra analiza!
Co do Kruszwila to kiedy jeszcze był nieśmieszną podróbą Testowirona to nie miałem z nim problemu, ale teraz jak zaczął uważać siebie za autorytet i jeszcze namawia swoich w większości młodszych widzów do wchodzenia na ,,swoją" giełdę kryptowalut. Nawet jak to nie scam to 15 latkowie nie są na tyle świadomi by na tym zarobić i nie powinni wkładać pieniędzy rodziców na stronę Kruszwila.
Co do refleksji zawartych w tekście zgadzam się - przydałby się jeszcze artykuł na temat popularyzacji zagadnień związanych ze zgłaszaniem szemranego kontentu.
Wszyscy się strasznie zachwycają edukacją w Finlandii i może rzeczywiście dzieciaki tam znacznie rzadziej cierpią na stres szkolny, ale jakoś tak nie przekłada się to na wiodącą rolę Finlandii w świecie. Jedyną powszechnie znaną na świece fińską firmą była Nokia. I jeśli ktoś miał okazję współpracować z fińskimi młodymi inżynierami, którzy są totalnie nieogarnięci i niesamodzielni, to się bardzo zastanawia ile prawdy jest w tych wszystkich deklaracjach o ich systemie edukacji a ile pięknych słówek i ściemy.
A nawet gdyby ten system sprawdzał się idealnie to nie nadaje się do przeniesienia jeden do jednego na polski grunt. Nie przez najbliższe 30 lat. Wymagałby choćby odbudowania autorytetu zawodu nauczyciela co jest praktycznie nie do zrobienia przez pewnie ze 2 pokolenia. Bo słyszałem od znajomych nauczycieli opowieści o rodzicach, bezrobotnych alkoholikach, totalnych patolach, którzy rzucają nauczycielowi tekst z rodzaju "ale się musiał pan/pani stoczyć, że pracuje pan/pani jako nauczyciel". Nie mówiąc o zarobkach - jak można spodziewać się dobrej kadry nauczycielskiej jeśli na kasie w Lidlu zarabia się więcej. Nie mówiąc o biurokracji - jak można oczekiwać, że nauczyciel będzie przygotowywał dla każdego ucznia indywidualny plan nauczania jeśli kilka a nieraz kilkanaście godzin tygodniowo musi poświęcić na biurokrację (tak, poza godzinami pracy). Jak jest to trudne można zapytać się pierwszego z brzegu nauczyciela tzw. wspomagającego w klasie integracyjnej, który powinien tylko dostosowywać program nauczania dla garstki dzieci z trudnościami - większość robi to na totalny odpierdziel bo inaczej pracowaliby dłużej niż w korpo.
No i problem dla którego ja nie znam żadnego rozwiązania to rodzice. Ile musiałby minąć pokoleń by przestawić ich z trybu patoli (szkoła to gówno) i tzw. ambitnych (czyli wyścig szczurów) na tryb - róbmy to co jest dobre dla dziecka. O patolach to się nie trzeba rozpisywać, ale wytłumaczcie mi, gdzie jest sens w tym co robią rodzicie od samego początku podstawówki - dlaczego rodzic odwala za dziecko zadaną do domu pracę plastyczną. No niech mi to ktoś wytłumaczy, błagam, czego to ma tego dzieciaka nauczyć? Albo rodzic, który zahacza o dyrekcję i kuratorium bo dziecko dostało czwórkę - i zamiast przysiąść i przypilnować, żeby się lepiej następnym razem uczyło to za każdym razem rozpętuje nuklearną gównoburzę. Ech. Temat rzeka.