Uczynki i działania, czyli kury na Madagaskar

in #polish14 days ago

kury.jpg

Księdza Radka Rakowskiego można uznać w Poznaniu za (prawie, że) celebrytę. Nietypowego, ale jednak celebrytę... Z grubsza kojarzy go cała masa ludzi, wielu mija codziennie na ulicy, a i niemała liczba przyszła chociaż raz do Kościoła ze względu na jego charyzmę. Zdarzyło mi się, rozmawiać o nim z zupełnie przypadkowymi osobami, gdy akurat minął nas na ulicy.

Ksiądz w kolorowej czapce, pedałujący rowerem przez centrum, wracający z hipsterskiej kawiarni czy pędzący na lekcje religii w lokalnej szkole mocno wrósł w koloryt miasta. Prowadzone przez niego duszpasterswo akademickie przyciagało tłumy – mogę to potwierdzić, gdyż kilka razy trafiłem na wieczorną mszę do Św. Stanisława Kostki - jego dawnej parafii.

W 2022 roku zasłynął otwarciem Kościoła w … sklepie na poznańskiej Polance. Brak środków na budowę, trudne środowisko (młode, raczej ateistyczne osiedle) i najpopularniejszy poznański ksiądz. To musiało zaowocować czymś spektakularnym. Przyznaję, na Polankę nigdy nie dotarłem – z mojej perspektywy to drugi koniec miasta -, ale słyszało się (i wciąż się słyszy) to i owo. Zainteresowani znajdą sporo materiałów w sieci - np. tutaj.

Ksiądz Rakowski potrafi zafascynować i przyciągnąć. Osobiście mam pewną dozę sceptycyzmu. Słyszałem o nim wiele od znajomych, nim trafiłem po raz pierwszy na prowadzoną przez niego mszę i być może oczekiwałem zbyt dużo.
Były tłumy, była msza. Ot nie porwało mnie kazanie. Od zawszemiałem zamiłowanie do kazań i tak mi już pozostało. Czasem wręcz odnoszę wrażenie, że szukam w Kościele czegoś na kształt coachingu. U księdza Radka, nigdy nie usłyszałem, czegoś co tak bardzo przykuwałoby moją uwagę. Kwestia preferencji. A ilość prób nie była miarodajna, ot msza przy okazji (wówczas jeszcze) wizyt w Poznaniu.
Jako plusy z kolei wymieniłbym z pewnością, że u Kostki łatwiej było wejść we wspólnotę. Jakby naturalnie w czasie mszy czuło się wpólne bycie, a każdy chętny mógł później zostać, napić się herbaty, porozmawiać, poznać ludzi. Tu leży chyba największe siła księdza Rakowskiego – potrafi tworzyć grupę i więzi w niej. Przy czym jest to bardzo subiektywna opinia. Nie dołączyłem aktywnie. Byłem na mszy, posłuchałem, obserwowałem. Kiedy już zamieszkałem w Poznaniu, to akurat ksiądz przeniósł się do sklepu.

W każdym razie, bez wahania musiałem przyznać, że dokonania księdza imponują. Jego postać potrafi zafascynować i przyciągnąć ludzi (a kto wie ile dzieł jeszcze przed nim). Nic więc dziwnego, że gdy w moje ręce wpadła książka – wywiad z ks. Radkiem chętnie poświęciłem jej kilka godzin. Rozmowa jest co prawda z 2017 roku, ale tym bardziej (wiedząc ile kolejnych rzeczy dokonał w tym czasie odpytywany) miałem ochotę ją przeczytać.

Opis z okładki zachęca, stawiając nacisk na kontrast – oto naukowiec ateista odpytuje księdza. Będzie się dziać! … ale z kulturą i wzajemnym szacunkiem. Faktycznie rozmowa toczy się w pokojowych realiach i bez agresji.

(Offtop on)
Gdyby wszelkie spory światopoglądowe atezimu i wiary można było rozwiązać na podobnym poziomie Polska byłaby zdecydowanie lepszym miejscem do życia. Niestety podobny zarzut możemy postawić dzisiaj już praktycznie wszędzie. Podział na plemiona polityczne i światopoglądowe jest u nas, od pewnego czasu, tak silny, że każda rozmowa niekończąca się wojną totalną – ma w sobie jakiś urok i magię. Smutne czasy.
(Offtop off)

W prywatnym oglądzie uważam, że jedna strona zdecydowanie bardziej kpi i czepia się, a druga z kolei pokornie tłumaczy i akceptuje taki stan rzeczy, ale czyż nie tak powinno być?

Uważając siebie za osobę o jasnym poglądach miałem trudność w szukaniu tematów spornych i (być może błędnie) potraktowałem cały wywiad jako fascynująca opowieść o ciekawym człowieku. Spłycam? Być może, jednak jak traktować poważnie takie zdania jak poniżej:

„Postaram się zachować szczególną ostrożność podczas jazdy konnej, bo jeszcze blask mnie oświeci, wypadnę z siodła, łaska wiary i tak na mnie nie spłynie, a pozostaną mi tylko siniaki.”

Tak to była odpowiedź na poważny temat nawrócenia. Ot wspomniany został św. Paweł i jego upadek z konia, gdy oślepił go blask. Naprawdę z całej wypowiedzi jest to najmniej ważny fragment. C’mon ateiści stać Was na więcej!

Takie to kwiatki przyznam szczerze przebiegałem wzrokiem aż nazbyt pospiesznie. Za to dokonania księdza Radka – przy równocześnie wyczuwalnej skromności - to robi wrażenie. Nie chcę nikomu psuć radości z czytania, więc powstrzymam się od wymieniania. Osobiście najbardziej podobały mi się działania w Rydzynie, ale… każde, jedno, inne – wystarczyłoby żeby zaimponować przeciętnemu czytelnikowi. Czyta się szybko, z zafascynowaniem i rosnącym podziwem. Kończąc lekturę musiałem sam przed sobą przyznać - kazania jak kazania, ale czyny – tutaj naprawdę pozostaje tylko podziw i szacunek.

Podsumowując, jeżeli ktoś chce poczytać o ciekawym człowieku i jego dokonaniach – warto. Jeżeli szukacie poważnej, ale kulturalnej rozmowy o rożnicach przekonań między ateistą i księdzem? No tak, przeciętnie bym powiedział. Chwilami jest poważnie i ciekawie, chwilami takie tam wypełniacze i niby docinki, niby dociekliwość, niby ktoś się z kimś spiera. Czy taki wywiad przenoka nieprzekonanych? Nie wiem. Z pewnością pomoże bardziej ludzko spojrzeć na Kościół i wiarę, ale to już nie mało.

Książka (poważne słowo) mogłaby być spokojnie trochę krótsza wycinając niewiele wnoszące „żarciki i pytania z wyczuwalnym uśmieszkiem”. Dodając do tego naprawdę dużą czcionkę i sporo zdjęć na pół lub całą stronę… Nie lubię, gdy podaje mi się książkę w ten sposób.
Mam wówczas wrażenie, jakby sam autor nie był przekonany czy to, co stworzył wystarczy i na siłę chciał objętością przekonać cały świat o wartości swojej pracy. Taki trochę lejący wodę student i jego praca magisterska, bo profesor kazał mieć tyle, a tyle słów, tyle rozdziałów, a pani od opraw mówi, że takie cieńkie będzie źle wyglądać.

Z sympatii do dokonań ks. Radka dałbym nawet 8/10. Szczególnie, że sympatia moja wzrosła po lekturze, ale tych kilka wspomnianych powyżej mankamentów sprawia, że nie umiem uczciwie przyznać więcej niż 6, a i tak polecam na kilka godzin czytania.