Słuchane z 1992 roku - Top 10

in #polish4 years ago

Zapraszam do zapoznania się z kolejną dziesiątką płyt, które zrobiły na mnie największe wrażenie (i robią do dzisiaj). Jest rok 1992, w którym mieszają się przeróżne stylistyki, a muzyka rockowa i metalowa wciąż jest żywotna. Jest to również czas na niespodziewane wolty stylistyczne oraz eksperymenty, które poszerzają i przesuwają granice gatunków. Wydaje się wówczas, że można wszystko i że ta estetyczna rewolucja nie będzie miała końca.

1992_1.jpg

Alice in Chains – Dirt

Grunge? Alice in Chains zawsze twierdzili, że grają metal, zresztą termin grunge niczego tak naprawdę nie oznacza, poza szyldem dla leniwych. „Dirt” to płyta bardzo ciężka, ponura, posępna jak nałóg narkotykowy, z którym zmagał się wokalista. To przestroga przed tym świństwem oraz ikona muzyki rockowej lat 90., w której zawarty jest bardzo duży ładunek psychologiczny. Nie słuchać w depresji!

Dark Millennium – Ashore the Celestial Burden

W moich podsumowaniach bardzo niewiele jest death metalu, a przecież nie stronię i od tego rodzaju muzyki. Większość z tych płyt po prostu nie mieści się do dziesiątek. Zmieścił się za to debiut Niemców z Dark Millennium. Jest to płyta, którą kupiłem (na kasecie w budce) po lekturze recenzji w „Thrash’em All”. Zespół jest w zasadzie nieznany, ale muzyka bardzo świeża i oryginalna, z okresu, gdy death metal stawał się polem do przeróżnych eksperymentów, polegających na rozszerzaniu jego struktury. Tutaj się to udało i na szczęście nie skończyło się na wprowadzeniu syntezatorów i wyjących bab. Jest za to bardzo pomysłowo.

Darkthrone – A Blaze in the Northern Sky

Zastanawiałem się długo, czy napisać o tej płycie. Fanem black metalu nie zostałem z powodów ideologicznych, ale dla Darkthrone robię wyjątek, bo zawsze byli ponad to, na co wskazuje ich późniejsza droga. Ten album to zapis młodzieńczej bezczelności, bo jak inaczej wytłumaczyć fakt, że po debiucie, który brzmiał świetnie i zawierał skomplikowane technicznie deathmetalowe utwory, panowie (chłopcy w zasadzie) puszczają w świat coś, co ani nie brzmi, ani nie jest nawet w części dobrze skomponowane. Jednak w tym przypadku to się udało i do dzisiaj pozostaje fenomenem.

1992_2.jpg

Dream Theater – Images and Words

Nie jestem również fanem progresywnego metalu, ale z powodów artystycznych. Uważam bowiem większość tej twórczości za artystowską i przedobrzoną. Nie każdy ma przecież chęć słuchać nieustających popisów solowych. Na „Images and Words” proporcje między popisami a dobrymi melodiami i kompozycjami są jednak doskonale wyważone. Z jednej strony usłyszymy więc tutaj długie utwory z jazzowymi strukturami, dobre metalowe riffy, a w końcu pościelowe ballady dotknięte przez muzykę pop.

Extreme – III Sides to Every Story

Najbardziej progresywna płyta pudel-metalowa, czyli trzeci album Extreme, który oddalił się zupełnie od poetyki kapel z natapirowanymi włosami. Panowie nadal wyglądają ładnie i kochają się w nich wszystkie dziewczyny, ale nagrywają płytę złożoną z trzech części, w których można usłyszeć wpływy ostrego funk metalu, Queen, a nawet muzyki soul. Trzecia część to nagrana z orkiestrą suita, dramatyczna i kiczowata jak spektakle na Broadwayu, ale czy może być coś bardziej amerykańskiego?

Faith No More – Angel Dust

To z kolei płyta, którą ustawiłbym na podium, a przynajmniej w pierwszej dziesiątce ulubionych albumów. Nigdy później Faith No More nie zabrzmiał już tak ambitnie, chociaż nadal nagrywał dobre płyty. To jedna z najbardziej eklektycznych płyt rockowych, tak charakterystyczna dla wczesnych lat 90., kiedy okazywało się, że rap, metal, rock, soul, pop i wszelkie możliwe style można połączyć na jednym wydawnictwie. To się właśnie dzieje na „Angel Dust”, co absolutnie nie zaburza spójności tej niezwykłej płyty.

1992_3.jpg

My Dying Bride – As the Flower Withers

Kolejny eksperyment. Do brudnego, piwnicznego i prostego jak cep death metalu wpuszczono skrzypce, soniczne eksperymenty oraz wolniejsze tempa. Powstała płyta tak samo odpychająca, jak i fascynująca, która do dzisiaj urzeka swoją tajemniczością i brakiem przewidywalności. Budziła również pytania o to, co muzycy pokażą na następnych wydawnictwach, i rozpalała wyobraźnię, która tworzyła sobie wizje kolejnych muzycznych rewolucji.

Pan.Thy.Monium – Dawn of Dreams

Od dawna doskonale wiadomo, kto stworzył tę płytę, ale w 1992 roku nie było to takie oczywiste. Akcja promocyjna się udała, a album owijał nimb tajemniczości, którą podsycała wkładka niezawierająca żadnych informacji czy tekstów, tylko zdjęcia chmur. Był to strzał w dziesiątkę, tym bardziej, że muzyka była równie niezwykła: stworzona na przecięciu szwedzkiego death metalu, z blackmetalowa atmosferą, ale z rozmachem progresywnego rocka. Nad wszystkim zaś unosiły się hałaśliwe dźwięki… saksofonu.

1992_4.jpg

Risk – The Reborn

Jedyny w tym zestawieniu album z klasycznym heavy metalem, ale za to jakim! Zespół Risk (wcześniej grający od lat 70. jako Faitful Breath) na tym albumie przedstawił historię zainspirowaną mitologią hinduską. Powstało więc dzieło apokaliptyczne, udramatyzowane i pełne zwrotów akcji. W rezultacie muzyka zespołu bliższa jest cięższym, amerykańskim odmianom heavy metalu niż kapelom europejskim wzorującym się na Helloween, więc szybkim i ultramelodyjnym.

Testament – The Ritual

To mój ulubiony album tych weteranów thrashu, którzy akurat na „The Ritual” dość wyraźnie odeszli od pierwotnej stylistyki. Co ciekawe, rezultat artystyczny był bardzo zadowalający. Ten skręt w kierunku lżejszych odmian metalu pozwolił poznać zespół jako bardzo sprawnych kompozytorów, którzy są w stanie stworzyć godzinny zestaw ciekawych i zróżnicowanych metalowych piosenek, zaskakujących dodatkowo swoją dojrzałością.

Sort:  

Congratulations @sindarin! You have completed the following achievement on the Hive blockchain and have been rewarded with new badge(s) :

You distributed more than 2000 upvotes. Your next target is to reach 3000 upvotes.

You can view your badges on your board and compare to others on the Ranking
If you no longer want to receive notifications, reply to this comment with the word STOP

Support the HiveBuzz project. Vote for our proposal!