Jarosławskie impresje: część III — artyści i występy

in #polish3 years ago (edited)

Część I — miasto
Część II — rozkład dnia i tygodnia

If you see your or your band/ensemble's name here, my kindest regards to you! 😌

Po przedstawieniu miasta i ogólnego rozkładu pora na prezentację artystów i tego, co pokazali. Na początku muszę zaznaczyć jednak dwie rzeczy:

  1. Część tegorocznych artystów to w mniejszym lub większym stopniu moi znajomi. Proszę zatem nie spodziewać się obiektywnych recenzji.
  2. Nie nagrywam z zasady nic na koncertach, na których jestem ani nie robię zdjęć. Postaram się jednak dodać jakieś linki, w których znajdują się jakieś zdjęcia lub próbki.

Marcel Pérès — Musique pour Maciej

Nie mogę grać dłońmi, gdy moje stopy są ściśnięte butami.
Odpowiedź artysty na pytanie o zdjęcie butów na występie udzielona podczas seminarium w kolejnym dniu.

Pierwszym koncertem tegorocznej edycji festiwalu był improwizowany recital zagrany na fortepianie historycznym z kolekcji śp. Macieja Kazińskiego, wieloletniego dyrektora artystycznego Pieśni Naszych Korzeni. Występ poprzedziły przemowy ważnych person, w tym przedstawiciela władz miasta. Marius Peterson, obecny dyrektor artystyczny, zamiast przemawiać zaśpiewał fragment tradycyjnej estońskiej pieśni (co chyba wejdzie do tradycji, gdyż tak samo rozpoczął edycję z 2019 r.). Ma to o tyle znaczenie dla tej relacji, że Marcel Pérès zapytany o to, co przygotował na ten wieczór, odpowiedział, że nic i jego występ był improwizacją opartą na melodii zaśpiewanej przez Mariusa.

Niestety, choć występ był dość przyjemny w odbiorze, to z improwizacją wiążę się ten problem, że nierzadko bywa interesująca tylko dla samego improwizatora. Trudność wzrasta wraz długością improwizacji i w pewnym momentami maestro nie udało się uniknąć monotonii.

Fortepian, choć słyszalny, ma całkiem łagodne i ciepłe brzmienie. Organizatorzy festiwalu chcą, żeby został w Jarosławiu i ogłosili zbiórkę na ten cel na portalu zrzutka.pl. Zrzutce towarzyszą dwa zdjęcia z występu.

GŠ Ansamblis — Giesmės Tikieimuy Katholickam pridiarancias

— Dobrze, że zaśpiewali swoje pieśni.
Nasze pieśni.
Rozmowa po koncercie

Schola wileńskiego Sanktuarium Bożego Miłosierdzia przygotowała pieśni nabożne, które z siedemnastowiecznych jezuickich śpiewników przeniknęły do tradycji ludowej, znane są także z Polski, niekoniecznie z regionów bliskich Litwie. Pochodzenie części melodii nie jest do ustalenia, część kompozytorów jest znana z nazwiska. Wykonawcy pracowali ze źródłami pisemnymi, ale też z nagraniami z etnomuzykologicznych badań terenowych, w których słychać „to, co jest pomiędzy nutami”, ozdobniki i frazowanie. Jak wychwycili bardziej obeznani, w wykonaniu były też obecne ornamenty charakterystyczne dla śpiewu korsykańskiego, który też praktykują we współpracy ze swoim przyjacielem pochodzącym ze wspomnianej wyspie.

Poniżej zamieszczam film stanowiący pewną próbkę działalności zespołu. Nie jest to ani materiał wykonany na jarosławskim koncercie ani skład, który tam wystąpił (do Jarosławia przyjechali jako sekstet), ale moim zdaniem całkiem nieźle pokazuje jakiego brzmienia i stylu można się po nich spodziewać.


Marcel Pérès i Chór Festiwalowy — Missa Pange Lingua Josquina Des Prez

Nawet wam wyszło.
@wawrzyniec po koncercie

Kolejny dzień wieńczył warsztaty chóru festiwalowego. Rdzeniem programu była wyżej wymieniona msza, ale zawierał on także kilka innych utworów, głównie z Kodeksu Occo — pochodzącego z początku XVI w. rękopisu z muzyką z nieistniejącej już kaplicy Heilige Stede. Myślą przewodnią było uwielbienie Najświętszego Sakramentu — repertuar koncertu mógłby stanowić część liturgii na Boże Ciało. Występ rozpoczynał i kończył hymn „Pange lingua”, który Josquin sparafrazował w swoim dziele.

Niestety, z racji wykonywania materiału przez ludzi, z których spora część (w tym i ja) widziała go po raz pierwszy na oczy, nie wyszło tak dobrze, jak powinno. Muszę jednak w tym miejscu polecić warsztaty z Marcelem Pérèsem — cechuje go niezwykły luz i radość pracy z muzyką. Wpływ tej „aury” odczułem też na sobie. Dodatkowo ma on materiał w małym palcu — nie musicie się obawiać, że się pomylicie w liczeniu do 21½, bo doskonale wie, kiedy który głos wchodzi. Jeżeli będziecie mieli okazję wziąć udział w czymś takim, koniecznie skorzystajcie.

Z samym prowadzącym wiąże się też taka anegdotka, że w pewnym momencie się przechylił i z kieszeni posypały mu się kamertony. Ze swojego miejsca widziałem cztery, ale od znajomej mającej z nim bliższe kontakty wiem, że ma sześć, z czego dwa dostrojone do żądanej częstotliwości drgań poprzez podpiłowanie.

Poniżej próbka tego, jak mniej więcej miał brzmieć program, w wykonaniu Chóru Ex Tempore, stanowiącego trzon tegorocznego Chóru Festiwalowego:


Galeria zdjęć z koncertu jest dostępna na stronie Stowarzyszenia Brandsma.

Z tymi warsztatami i programem wiąże się także takie małe osobiste wspomnienie: rankiem któregoś z dni poprzedzających koncert obudziłem się pamiętając, co mi się śniło tej nocy, i o dziwo nie były to obrazy, a muzyka — fragmenty „Gloria” z mszy, nad którą pracowaliśmy.

Bruno Cocset i Arte Dei Suonatori — Joie & nostalgie «clair obscur» de l'âme

Na ten koncert, przygotowany specjalnie na tegoroczny festiwal, składały się następujące dzieła: Symfonia hamburska na smyczki i continuo C-dur C.P.E. Bacha, Koncert wiolonczelowy G-dur G 480 Luigiego Boccheriniego, Symfonia hamburska na smyczki i continuo h-moll C.P.E. Bacha oraz Koncert wiolonczelowy A-dur tegoż samego kompozytora. Był to skład kameralny z Bruno Cocsetem na wiolonczeli, Marcinem Świątkiewiczem, który pełnił też funkcję kierownika artystycznego, na klawesynie oraz orkiestrą Arte Dei Suonatori złożoną z pięciorga skrzypków, altowiolistki, wiolonczelisty i kontrabasisty.

Gdy Bruno Cocset gra na wiolonczeli, wydaje się ona przy nim drobna (muzyk ten ma ze dwa metry wzrostu), a on sam wygląda jak pająk dobierający się do ofiary. Jednak nic bardziej mylnego, bo instrument znajduje się w jak najbardziej kompetentnych rękach, co potwierdzą nasze uszy. Bardziej wytrawni bywalcy festiwalu usłyszeli w granych przez Bruna kadencjach echa tańców polskich zanotowanych przez Telemanna — swego czasu płytę z nimi nagrała Orkiestra Czasów Zarazy, której członkiem był wspominany wyżej śp. Maciej Kaziński.

Cały koncert był zagrany bardzo elegancko i kunsztownie, ale moim zdaniem brakło pewnego urozmaicenia tempa i dynamiki oraz większej swobody dla solisty.

Bruno Cocset, jak pokazał dwa lata wcześniej, wykonując program złożony z sześciu suit wiolonczelowych J.S. Bacha, jest postacią niebanalną. Ma wielką chęć dzielenia się, co przejawia się nie tylko w jego występach, ale także i poza nimi. Istotną częścią jego działalności artystycznej jest poszukiwanie doskonałego brzmienia wykonywanych utworów, co wiąże się ze współpracą z lutnikiem Charlesem Riché i wożeniem pokaźnej liczby instrumentów. Przy tym wszystkim muzykowi udało się pozostać niezwykle skromną osobą.

Jerycho — De Consolatione Polyphoniae

Znalazłem sobie miejsce do spania, a to było interesujące.
Jeden ze słuchaczy tuż po koncercie (dane do wiadomości redakcji)

Koncert ten miał miejsce 27 sierpnia 2021 r., w pięćsetlecie śmierci Josquina Des Prez (symboliczne, bo kilkadziesiąt lat po jego śmierci miała miejsce zmiana kalendarza), tak więc rdzeniem programu uczyniono utwór tegoż właśnie kompozytora. Był to przy tym swego rodzaju palimpsest: mszę Mater Patris Josquina zmodyfikował Krzysztof Borek z wawelskiej Kapeli Rorantystów jeszcze w XVI w., a dzieło to zatytułowano Missa Mater Matris. W naszych czasach zaś Bartosz Izbicki, kierownik zespołu Jerycho, zredagował je, przywracając niektóre fragmenty usunięte przez krakowskiego, gdyż niektóre z nich trafiły do podręczników kompozycji jako wzorce dobrych rozwiązań. Całość programu uzupełniono innymi utworami Josquina, wyjątkami ze zbiorów z katedry na Wawelu i chorałem.

Występ Jerycha (z gościnnym udziałem Mariusa Petersona i Gabiji Adamonytė z GŠ Ansamblis) był urozmaicony. Szczególnie dobrze (jak zwróciła uwagę bardziej obeznana znajoma) wypadło operowanie przez dyrygenta tempem i dynamiką. Zespół zachował swoją charakterystyczną „moc” i dość chropowate brzmienie. W mojej nieodosobnionej opinii był to szczyt tegorocznego festiwalu. Czekam na kolejne wykonania tego programu, którego wysłuchania serdecznie polecam.

Andrij Szkrabiuk i Chór Festiwalowy — Jerekojan (nieszpory ormiańskie), Hoqenhagist (panichida ormiańska)

Nie był to koncert, a nabożeństwo zastępujące łacińskie nieszpory, które normalnie celebrowano by w sobotę. Po właściwych nieszporach odśpiewano nabożeństwo za zmarłych. Smutną inspiracją do włączenia tego punktu w program festiwalu była wiadomość o śmierci dwóch kobiet, które przyjaźniły się z organizatorami i festiwalową społecznością, ale odczytano także imiona wielu innych zmarłych związanych z Pieśnią Naszych Korzeni. Było to także zwieńczenie drugiej serii warsztatów, prowadzonej przez Andrija Szkrabiuka — kierownika chóru przy katedrze ormiańskiej we Lwowie.

Większą część nabożeństwa (np. psalmy) odśpiewano po polsku, części przeznaczone dla kapłana wykonywał o. Wojciech Sznyk OP. Części polifoniczne zaintonowano po ormiańsku. Zgodnie z intencją, że ma być to nabożeństwo, kadzono, palono świecie i ucałowano księgę, jak się domyślam, był to ewangeliarz

Justyna Rekść-Raubo — Mała nocna suita in D

Pierwotnie miał to być ekskluzywny koncert dla osób, które zgłoszą się na tyle wcześnie, by zdążyć zarezerwować miejsce w niewielkiej salce w podziemiach Kolegiaty. Na szczęście jednak okazało się, że warunki w pomieszczeniu na to nie pozwalają i można było wejść bez problemu. Były też inne odstępstwa od przyjętych zwyczajów — koncert odbył się o 23:00, niezwykle późno nawet jak na warunki festiwalu.

Był to solowy recital na violę da gamba, instrument smyczkowy mniej więcej wielkości wiolonczeli, popularny w okresie baroku, który w—XVIII w. wyszedł z użycia, m.in. ze względu na to, że okazał się za cichy dla większych orkiestr. Według książeczki programowej koncepcja przewidywała:

utwory m.in. Tobiasa Hume'a, Marina Marais, Jana Sebastiana Bacha oraz improwizacje.
Wśród zagranych kawałków rozpoznałem melancholijną tradycyjną pieśń o nieszczęśliwej miłości słyszaną przeze mnie wcześniej w wykonaniu znajomych ze Stowarzyszenia Muzyka Dawna w Jarosławiu, a na koniec sygnał wojskowy, zazwyczaj grany na trąbce (który przez chwilę miałem za Hejnał Mariacki).

Bardzo ucieszyły mnie te dodatki, gdyż ze względu na to, że repertuar na gambę solo jest dość skromny objętościowo, recitale tego typu często są do siebie bardzo podobne. Pomimo przeniesienia do znacznie większej przestrzeni udało się zachować dość intymny charakter koncertu — wygaszono światła, a muzyka była nienachalna pod względem głośności. Dla osób, które zamierzały udać się na spoczynek (a nie na biesiadę) był to zapewne świetny występ na zakończenie dnia.

Pospolite ruszenie grajków festiwalowych

Tak chyba najlepiej określić wesołą zbieraninę przygrywającą do tańca w klubie festiwalowym (czyt. w holu kamienicy na Rynku pod szóstką). Głównym instrumentem są tutaj skrzypce, ale można też usłyszeć cymbały lub akordeon w zależności od dyspozycyjności muzykantów. Tym instrumentom towarzyszą basy (których rolę może akurat pełnić wiolonczela) i baraban lub bębenek obręczowy. Repertuar jest zasadniczo wzięty z polskiej tradycji — miejscowi grają utwory znane z Przemyskiego i Rzeszowszczyzny, przyjezdni ze swoich stron. W tym roku dość mocno reprezentowana była tutaj Wielkopolska, a repertuar, jak podejrzewam, przywieziono z Taboru Kaliskiego.

Tańczy się na ile pozwalają umiejętności i warunki niezbyt szerokiego korytarza z różnymi przeszkodami, np. gaśnicą. Ostatecznie może to wyglądać np. jak na poniższym filmiku z 2014 r.:

Klub festiwalowy nie jest już oficjalnie częścią Pieśni Naszych Korzeni, nie ma go w programie, ale do 2019 r. zajmowali się nim organizatorzy, a teraz trwa siłą rozpędu i oddolnej inicjatywy karmionej oczekiwaniami uczestników.

Weronika Żurowska

Podobnie jak wyżej opisani muzykanci z klubu, Weronika nie jest artystą wymienionym w programie. Co prawda śpiewa i brała udział w próbach i występie chóru festiwalowego pod kierunkiem Marcela Pérèsa, ale nie o tym chciałem tutaj napisać. Siedzi ona wśród publiczności wyposażona w piórka kreślarskie, pędzelek i tusz. Efektem jej działań są oszczędne w formie przedstawienia artystów. Można je potem nabyć w formie pocztówek po koncertach w kolejnych dniach. Poniżej pozwolę wrzucić sobie fragment takiej pocztówki, przedstawiający mnie (posadzonego koło Marcela Pérèsa).

Weronika nie była przy tym jedynym rysownikiem na festiwalu. W tym roku był też niejaki Tomek, który tworzył i sprzedawał bardziej realistyczne rysunki. W latach poprzednich bywali też inni, reprezentujący różne szkoły.

Zakończenie

Był to niezwykle intensywny tydzień. Było dużo muzyki, interakcji społecznych, wysiłku (na próbach i przy tłumaczeniach). Był i taniec, i modlitwa. Pogoda wprawdzie nie dopisała, gdyż przez większą część festiwalowego tygodnia padało lub przynajmniej było pochmurno, ale jednak cel został osiągnięty.

Po Mszy kończącej festiwal w opactwie zebrała się jeszcze resztka uczestników, organizatorów i artystów. Posiedzieliśmy przy symbolicznej kawie i ciastku, po czym wszyscy się pożegnali, a następnie każdy zajął się kończeniem pakowania. Do spakowania był m.in. pokazany poniżej portatyw, a mnie przypadła zaszczytna rola chwilowego trzymacza piszczałek.

I tak minął XXIX Festiwal Pieśń Naszych Korzeni. Każdy zajął się swoim życiem, mając już kolejne plany i perspektywy, często uwzględniające kontakty nawiązane lub kultywowane w Jarosławiu. Sam dołączyłem do rozpoczynających się prac nad kolejną mszą z Kodeksu Occo. Jerycho i GŠ Ansamblis wystąpią wspólnie we współpracy z zespołem Morgaine, którego muzycy też pojawili się w Jarosławiu, na wileńskim festiwalu Banchetto Musicale. GŠ Ansamblis oraz trio Peterson–Izbicki–Szczyciński (pierwszy może być znany z zespołów LinnamuusikudGraindelavoix, reszta to członkowie Jerycha) znowu zagoszczą na Podkarpaciu w ramach festiwalu Rezonanse. Kto był w Jarosławiu i nie ma dość lub nie był, a chciałby ich usłyszeć w najbliższym czasie, ma jeszcze szanse.

Sort:  

Congratulations @szmulkberg! You have completed the following achievement on the Hive blockchain and have been rewarded with new badge(s) :

You received more than 800 upvotes.
Your next target is to reach 900 upvotes.

You can view your badges on your board and compare yourself to others in the Ranking
If you no longer want to receive notifications, reply to this comment with the word STOP

Check out the last post from @hivebuzz:

Hive Power Up Month - Feedback from Day 15