Zgodziła się, to był jak najbardziej okey plan. Kiwnęła jeszcze głową jednak co do Sumo miał rację. Będzie musiała poczekać na Bryan'a...wzięła głęboki wdech i wzruszyła już ramionami.
-Chyba będę musiała...ale nie przejmuj się, naprawdę! Spytam się go tylko o której wróci i...będziemy potem mogli już myśleć tylko o sobie - Szepnęła i powoli już podeszla do niego. Pogłaskała go po ramieniu delikatnie - Cieszę się Levi...nawet nie wiesz jak cieszę.
You are viewing a single comment's thread from:
Akurat odkładał umyte talerze, kiedy podeszła.
-Wydaje mi się, że jednak wiem - wymruczał spokojnie, przymilając się do niej bardziej. Co tam pogłaskanie po ramieniu, wolał się choćby przytulić. -Powinirnem zacząć się pakować. Muszę przypilnować by nic po mnie nie zostało, no nie? - ukradł jej buziaka i niechętnie zabrał się za to. Święta w hotelu... Jak to może wyglądać?
No tak...nawet gdyby coś zostało to zapewne udało by jej się z tego wytłumaczyć. Ale jednak lepiej nie kusić losu. Sama już została pochłonięta rozmyślaniami o ich wyjeździe. Święta w hotelu...póki będą razem to będzie to dla niej tak samo przyjemne jak gdyby byli w domu. Nie będzie narzekać, czasami w ogóle nie miała żadnych świąt...dopiero ostatnie lata jakoś regularnie jej się udawało spędzić z kimś czas w Boże Narodzenie. Schowała sobie włosy za ucho i już poszła się zająć domem. Musiała posprzątać i wyprowadzić Sumo...
Czas płynął jej przy nim niewiarygodnie szybko. Dlatego jak tylko mogła to siedziała przy nim, wtulała się w niego, całowała go...przez te cholerne uczucia pojawiły się w niej również obawy i strach. W końcu...świat może jej znowu kogoś odebrać. Jak dotąd starała się tego uniknąć, po prostu się z nikim nie wiązała. Ale wpierw Bryan, a teraz Levi...
W dodatku do Levi'ego zaczęła czuć coś naprawdę silnego i poważnego. Tylko jak ma sobie z tym poradzić? Na zewnątrz miała poważną minę, ale w środku czasem po prostu była już załamana i zrozpaczona.
Nie mógł przez jej aktorstwo zauważyć większości jej trosk. Wiedział jednak, że jest w głębi bardzo delikatna i wrażliwa. Umiał ją rozgryźć. Była dla niego idealną mieszanką kobiecości przy czym pozostawała wielce niezależna.
Dzień spędzili milutko, mogli nawet sobie nie zdawać sprawy jak wpatrzeni w siebie już byli. Udało mu się spakować oraz znaleźć czas dla niej. Następnego dnia, gdy skończył pracę wziął z jej samochodu swoje bagaże. Już wszyscy kończyli papierkowe roboty w biurze... Przez chwilę myślał czy nie zostać i nie poczekać w aucie, jednak zrezygnował. Przed zwmknięciem wszystkiego chciałby jej coś kupić na święta. Przed tym jednak poszedł zanieść rzeczy do hotelu który w końcu razem wybrali.
Mikasa tak szybko nie wyszła. Musiała skończyć sprawę, a potem jeszcze złożyć raport. No a ten dzieciak gdzieś jej zniknął w biurze, a potrzebny był jego podpis...naprawdę jej to robi tuż przed świętami?! Chodziła wściekła jak osa po budynku i zanim Levi wyszedł to mógł ją jeszcze gdzieś zauważyć jak biegła korytarzem, wściekła i zmęczona. Musiała się wcześniej bić z jakimś narkomanem i nie dość że miała rozciętą wargę i łuk brwiowy to ten bachor chciał ją opatrzyć...
Oczywiście odmówiła i to ostro. I chyba przez to teraz się schował.
Odnośnie prezentu to długo się zastanawiała co mogłaby mu kupić. W końcu jednak znalazła coś niby odpowiedniego, miała nadzieję że da radę.
Nawet nie zauważył że była po małej szarpaninie. Mignęła mu przez korytarz, a wściekłość dziewczyny było czuć długo po tym jak zniknęła za zakrętem. Levi w końcu znalazł się w hotelowym pokoju... Był gotów spędzić z nią te święta. Nawet mieli choinkę w pokoju. Ładnie migotała... Rozejrzał się po pokoju, znajdując miejsce by ukryć prezent. Był już głodny, ale zdecydował się zjeść wraz z nią.
Mikasa w końcu do niego zadzwoniła, upewniając się co do numeru pokoju. Z ulgą weszła do pokoju, to był dla niej początek miłych dni...
Miała plaster na brwi, ale reszta nadal nie była opatrzona. Uśmiechnęła się do niego szybko i już spróbowała się w sekundę rozgościć, wszystko ją tak cholernie bolało...no i musi się zająć tymi ranami. Westchnęła ciężko i jednym ruchem zdjęła kurtkę i padła na łóżko, buzie chowając w kurtce. Miała dość.
Zabrał z sobą książkę, więc czytał czekając na nią. Kiedy tylko weszła widać było te zmęczenie... Westchnął rozczulony. Jednak dopiero zauważył jej buźkę. Podniósł się i zbliżył do niej, położył się obok i wziął jej twarz w dłonie.
-Mikasa... - szepnął gładko, przejeżdżając delikatnie po jej wardze kciukiem, uważając na ranę. Pokusił się by ją pocałowwć, mimo że rozcięta warga mogła ją przez to boleć bardziej. Miała zdecydowanie ciężki dzień.