Na początek swojej epidemicznej kwarantanny wybrałem na Netflix'ie rosyjski serial "Ku jezioru", czyli de facto serial pandemiczny. Kilka tygodni temu, kiedy pojawił się w serwisie pomyślałem sobie, że to kolejny serial o zombie, a nie szczególnie przepadam za takimi produkcjami. Dopiero kilka dni do niego wróciłem, no a wczoraj wsiąkłem na całego.
Źródło zdjęcia: materiały promocyjne za serwisem netflix.com
Biorąc pod uwagę różne teorie spiskowe oraz fakt, że serial został po raz pierwszy wyemitowany w Rosji w październiku 2019 to można by uznać, że jest on przerażająco proroczy. Szczególnie jeśli chodzi o sposób rozwoju wirusa. Jednak serial jest adaptacją powieści Jany Vagner "Вонгозеро", która została wydana prawie dziesięć lat temu. Trudno więc doszukiwać się związków z obecną sytuacją.
Rosyjskie społeczeństwo dziesiątkuje groźny wirus. W przypadku stwierdzenia przypadku zakażenia reakcja władz jest bardzo zdecydowana i drastyczna. Blokowane są całe miasta w tym Moskwa. Chaos spowodowany epidemią sprawia, że wzrasta przestępczość, uzbrojone bandy plądrują podmoskiewskie wsie nowobogackich.
Źródło zdjęcia: materiały promocyjne za serwisem netflix.com
Głównymi bohaterami serialu są Sergeja (Kirill Käro) jego druga żona Anna (Viktoriya Isakova), którzy mieszkają na zamożnych przedmieściach Moskwy z aspergicznym nastoletnim synem Anny, Miszą (Eldar Kalimulin). Za sąsiadów mają pompatycznego Leonida (Aleksandr Robak), Marinę (Natalya Zemtsova) byłą striptizerkę, która jest w ciąży z Leonidem oraz jego zbuntowaną nastoletnią córkę Polinę (Viktoriya Agalakova). Pikanterii tej uciekającej grupie dodaje na pewno kompulsywna i władcza Irina (Maryana Spivak), która nie pogodziła się dotąd z odejściem byłego męża do innej, a teraz muszą znosić się podczas długiej i niebezpiecznej podróży.
Grupa znajomych postanawia uciec z Moskwy w "ku jezioru" oddalonemu o setki kilometrów na północ w Karelii, gdzie ojciec Siergieja Borys (Yuriy Kuznetsov) ma dobrze zaopatrzone schronienie. Oczywiście ich podróż będzie pełna problemów, które wielokrotnie doprowadzą do konfliktów miedzy uciekinierami.
Źródło zdjęcia: materiały promocyjne za serwisem netflix.com
Już po obejrzeniu pierwszego odcinka mamy świadomość, że nie będzie to serial o zombie tylko raczej kino drogi z doskonale zarysowanymi postaciami głównych bohaterów, ich relacji i jakie to może wywołać katastroficzne konsekwencje przy dłuższym przebywaniu ze sobą. W każdym kolejnym odcinku zręcznie wykorzystuje osobowość każdej postaci i samoistne tworzenia napięcia.
Kiedy przychodzi czas na zbudowanie napięcia to praca operatora jest imponująca, do tego umiejętny montaż i skupienie się na postaci nadaje każdej sytuacji osobisty aspekt, za każdym razem coraz bardziej potęgując dramat. To ponury, pozbawiony humoru serial, niezwykle dobrze wykonany i absolutnie wciągający od pierwszej sceny.
W piątym odcinku, zdecydowanie jednym z najmroczniejszych, można doszukiwać się elementów bardzo czarnego humoru, kiedy to nad zarazą i akcjami pacyfikacyjnymi debatują mieszkańcy wioski zebrani w jednej izbie. Kiedy lekarka mówi, że była świadkiem jak wojsko zabijało zarówno chorych jak i zdrowych, jedna z kobiet odpowiada "...no cóż, władza musi coś z tym robić, to przynajmniej skraca cierpienie..." na to drugi z wieśniaków "...myślę, że nie ma sensu ich leczyć, zachorowałeś, koniec, racja?"
Źródło zdjęcia: materiały promocyjne za serwisem netflix.com
Sceny przedstawiające żołnierzy OMONu, którzy zabijają cywili spowodowały, że piąty odciek został usunięty z rosyjskiej platformy Premiere w grudniu 2019 roku, kilka dni po premierze. Oficjalnie Premier usunął ten odcinek z „powodów marketingowych". Odcinek został wkrótce przywrócony, ale z zastrzeżeniem, że odcinek po prostu przedstawia osoby udające funkcjonariuszy ochrony.
Serial zdecydowanie godny polecenia, dodatkowym atutem jest ścieżka dźwiękowa, która łączy wiele gatunków muzycznych z wiodącym motywem Teach Me Tiger - April Stevens w przypadku scen miłosnych młodych bohaterów.
Zacząłem oglądać, ale nie skończyłem nawet pierwszego sezonu. Tyle ponurej przemocy w tym obrazie, że sobie odpuściłem. Przecież to wszystko osiada w naszej podświadomości. Podobnie z Rewolucją, ja już się nie nadaję do widoku przemocy.
To fakt, że jest tam wiele przemocy i zła, które podświadomie w nas drzemie, ale jest wiele scen świadczących o skrywanych (lub nie) pokładach dobra gdzieś tam w nas jest. Zdumiewająca jest przemiana Leonida, który od początku jest cynicznym, rubasznym i zdawałoby się bezdusznym draniem. Z czasem okazuje się, że to tylko maska... ale nie psuję zabawy, gdybyś chciał wrócić do oglądania.
!ENGAGE 25
ENGAGE
tokens.@tipu curate :)
Upvoted 👌 (Mana: 0/10) Liquid rewards.
No i namowiles :)