Piszę z perspektywy dnia 07.03.21.
Od poprzedniego treningu biegowego na 10 km 03.03.21 link, upłynęły 4 dni.
Dwa dni wcześniej zdobyłem swój rekord w biegu na 10 km - 01.03.21 link
Kolejne dwa dni wcześniej - 25.02.21 - zdobyłem swój rekord biegowy w długości trasy - przebiegłem 17 km link
Cofając się w czasie o kolejne 4 dni, zdobyłem swój poprzedni rekord w długości biegu - 15 km dnia 22.02.21 link
Ponadto, od początku Lutego wykonałem jeszcze 5 treningów biegowych, oraz zaliczyłem jedną wycieczkę w góry.
Na koniec chcę zaznaczyć, że rozpocząłem przygodę z bieganiem w Styczniu 2021.
Piszę to poniekąd dla siebie, jako przestrogę, bym następnym razem zastanowił się, czy warto tak bardzo forsować swój organizm.
Od ponad tygodnia ból w kolanie daje mi jednoznaczną odpowiedź na to pytanie :)
Wracając teraz do dnia 07.03.21 i wyprawy na Baranią Górę.
Jak już pisałem - pomiędzy ostatnim treningiem biegowym, a wyprawą w góry minęły 4 dni.
Były to dni bólu i cierpienia ;)
No dobra, może nie było tak tragicznie, ale po biegu oba kolana mocno mnie bolały.
Sam sobie na to zapracowałem, gdyż ewidentnie przesadziłem z intensywnością treningów w Lutym, dobijając kolana.
Naiwnie myślałem, że to może jakaś mała kontuzja, coś w formie zakwasów po bieganiu - "pójdę w góry, i rozchodzę tą kontuzję"....
Zwróćcie uwagę o której godzinie zrobiłem tego print screen'a - 03.03 nad ranem (a raczej w środku nocy).
Pogoda zapowiadała się wyśmienicie (choć prędkość wiatru z przewidywanej 5tki zmieniłbym na 15cie).
Opis trasy, oraz dużo więcej zdjęć, znajdziecie się w moim przyszłym poście Travelfeed (jak tylko znajdę czas na opisanie tej wędrówki).
Szliśmy we dwóch z Tomkiem.
Tomek z bólem Ahillesa, a ja z bólem kolana... Wybitnie dobrana para ;)
Trasa w nocy przez las, następnie wschód słońca i otaczające mnie zapierające dech w piersiach okoliczności przyrody, skuteczne odwróciły moją uwagę od bolącego kolana.
Wyszliśmy na szlak o 4tej nad ranem, więc w południe miałem już na liczniku nabite sporo ponad 32k kroków.
Cała trasa zajęła mi ponad 6 godzin. Przeszedłem w tym czasie ponad 16 kilometrów, spalając przy tym ponad 2,5k kalorii.
Skoki tętna doskonale oddają przewyższenia z jakimi trzeba było się zmierzyć.
Wykres przewyższeń świetnie pokazuje jak wyglądała cała trasa - z górki na dół, i znów pod górkę, i w ten sposób zaliczyłem 8 dość stromych podejść, oraz zejść, co na pewno nie pomogło w regeneracji mojego kolana...
Mimo, że cały poprzedni tydzień zostałem odcięty od aktywności fizycznej, i zapowiada się, że kolejny tydzień będzie wyglądał tak samo, to absolutnie nie żałuję tej wycieczki.
Warto było dla tych widoków, a kolano....
w końcu kiedyś się zregeneruje :)
"Be fit or be dead", man I love this! Even though it's being said in a rough way, it's still the truth! Awesome shots and journey!
Amazing photos!
Thanks :)