Filozofia koronowirusa

in #pl-polish4 years ago (edited)

Ponieważ dłubanie w nosie podczas nudnej kwarantanny stało się niebezpieczne, zacząłem dywagować nad naturą wirusa. Głównym moim problemem jest zrozumienie logiki jego istnienia, prowokującej do konkluzji, że jest egzotycznym wybrykiem natury.

puzzle-1713170_1920.jpg
Autor PIRO4D

W odróżnieniu od świata fauny i flory, absolutna większość żywych organizmów (w aspekcie agresji w stosunku do innych) kieruje się podtrzymaniem gatunku. Jest tworem biologicznym, wyposażonym w system zapewniający dostarczanie energii, wydalania, rozrodczy i choć to kwestia mocno kontrowersyjna w stosunku do roślin – samoświadomość istnienia.

Według definicji Wikipedii https://pl.wikipedia.org/wiki/
Wirusy wirusy wymykają się powyższemu, amatoskiemu opisowi, i nie mają raczej cech „żywego organizmu”. Chyba, że przedefiniujemy pojęcie życia na „wszelką aktywność”, nie związaną ze zdolnością naszej, ludzkiej percepcji. Biorąc szturmem tę fortecę i nie oglądając się na groźbę linczu, prowokacyjnie twierdzę, że być może Kosmos jest pełen życia. Niebiologicznego, ale zawsze.

Skoro wirus nie jest tworem biologicznym, to jaki rodzaj energii napędza jego aktywność? Desant na tchawicę i płuca można uznać za jego „naturalne, przypadkowe rozpylanie” w przestrzeni, ale destrukcja samego organu dla przyjemności (no bo się przecież nim nie dożywia) nie ma logicznego uzasadniena.

Pozostaje hipotetyczna opcja, wyjaśniająca powód agresji wirusa. Oczywiście w szalonej wersji trampmada. Wirus 2019-nCoV odżywia się czystą energią „zasysaną” bezpośrednio z komórki gospodarza. Z tego co wyczytałem na temat wirusa, atakuje on osłabioną osłonę komórki (niska odporność organizmu), przebija się do jej środka, i niczym wampir wysysa energię, po czym ucieka na zewnątrz. Podobnie z resztą jak komar. Można przypuszczać, że skradziona komórce energia pozwala wirusowi się namnażać, ewentualnie przetrwać na świeżym powietrzu w oczekiwaniu na następnego gospodarza. Tylko że w całym tym rozumowaniu brakuje pewnego elementu - Intencjonalności. Skoro wirus nie posiada (a tak zakładam) samoświadomości, to dlaczego zachowuje się tak, jakby mu zależało na podtrzymaniu populacji? Zupełnie jak w Matrixie, wysoce rozwinięte, technologiczne struktury wykorzystują te biologiczne do okradania ich z energii. Na jakieś tam ich cele. Podobnie zresztą jak w świecie ludzi, w którym krowa jest zapładniana i dojona całe życie, a jak się cycki wystrzępią prowadzą ją w oddzielnych częściach do marketu.

No tak, jak zwykle się rozpędziłem a do końca jeszcze daleko. Powoli i dyskretnie dążę do następnej prowokacji – choć jak znam życie na Steemicie, to nie wzbudzi ona raczej większego zainteresowania (szybki vocik pod komentarzem i myk do bardziej strawanych tematów). Ale nie bądźmy tacy zośliwi i przejdźmy do rzeczy.

Otóż mnie osobiście pasowałyby te klocki do hipotezy, o zdarzających się (również w Polsce) spontanicznych samospaleniach https://pl.wikipedia.org/wiki/Samospalenie_(pseudonauka).
Zdanie cyt. „Istnienie zjawiska nie zostało udowodnione naukowo" zostało sformułowanie niezręcznie, ponieważ sugeruje nieistnienie takiego zjawiska. A tak przecież nie jest, ponieważ istnieją udokumentowane zeznania świadków tych wydarzeń, jak również raporty policyjne wraz z całą dokumentacją. W związku z tym powyższe zdanie powinno brzmieć “Zjawisko nie zostało zbadane naukowo”.
W sieci można trafić na zdjęcia zwęglonych ofiar samospalenia, ale uważam, że ich opublikowanie nie byłoby tu stosowne.

Samospalenie ma swoje źródło w ciele fizycznym – domyślnie samych komórkach (to moja prywatna, niekoniecznie zgodna z rzeczywistością koncepcja). Zwęglniu ulega jedynie materia biologiczna (również kości, ale najczęściej tylko połowy łydki), bez uszkadzania samego samego otoczenia i jego wyposażenia. Warto dodać, ze ciało ludzkie spala się w temperaturze 1200°C, przy czym krematoria podkręcają do 1500°C.

Gdyby połączyć powyższe informacje z zebranymi materiałami badaczy „magicznych właściwości joginów”, możemy się natknąć na relacje, twierdzące że każdy człowiek jest nośnikiem energii o niespotykanej mocy. Twierdzi się, że umiejscowienie „uśpionego reaktora” znajduje się u podstawy kręgosłupa, a nazwa tej energii to kundalini. Legendarne wyczyny wschodnich joginów (w tym przypadku jogin oznacza to osobę medytujacą, praktykująca jogę umysłu) postrzegane są przez często przez “białasów” 😉 jako cyrkowe, egzotyczne cuda-wianki, co jest podejściem błędnym. Człowiek rozsądny powinien liczyć się z faktem, że rzeczywistość może być odmienna od tej, w jakiej został “zaprogramowany” przez rodzime środowisko. Modyfikacja optyki (np. na 5D) pod wpływem bezpośredniej obserwacji lub osobistego doświadczenia pozwala pozbyć się dogmatycznych, sprawiających w życiu prywatnym problemów.

Intencją praktykującego jogina nie są infantylne popisy przed plebsem, lecz pobudzenie tej energii, wprowadzenia do kanału centralnego, a następnie wyprowadzenie jej przez szczyt głowy. Ostatecznym celem jest oczywiście oświecenie. Aby uwiarygodnić wypisywane tu słowa traktujące o drzemiącej w nas, lecz nieuświadomionej i nierozbudzonej energii wewnetrznej, pozwolę sobie na projekcję kilku dokumentów wraz z mini komentarzem.

Thumo jest sztuką (nie sztuczką) kontrolowania energii wewnętrznej, pozwalającej na utrzymanie ciepłoty ciała praktykujacego, niezależnie od temperatury otoczenia. Przydatna podczas ścisłego odosobnienia w górskiej jaskini, gdy śniegi zasypują ścieżki, używane przez miejscowych mieszkańców, zapewniających medytującemu joginowi, będącemu w głębokim stanie tzw. samadhi, aprowizację.





Naskalny odcisk dłoni Guru Padmasambhavy, w pelni oświeconego jogina (?) przed wejściem do jaskini w pobliżu Pharking (Nepal), w której medytował w odosobnieniu dwa lata(?). W VIII wieku.

Manipulujący wewnętrznymi energiami, których celem są jedynie popisy cyrkowe, powinni zadbać o wypucowanie wyciorem symbolicznego komina, tzn. centralnego kanału energetycznego (łączącego podstawę kręgosłupa ze szczytem głowy) ze złogów emocjonalnych i jakichś tam jeszcze. Odpowiedni luft ma tu strategiczne znaczenie. Nieprzestrzeganie przepisów BHP może mieć o wiele tragiczniejsze skutki niż te, zaprezentowane przez Jean Paul Belmondo w jednym z epizodów francuskiej komedi. Otóż wepchnął on niedojedzoną bagietke do odbytu jakiegoś starego Citroena i wskutek koncentracji spalin doprowadził do rozsadzenia całego jelita grubego. Od tego czasu gag ten był wielokrotnie wykorzystywany w innych produkcjach, z użyciem banana, szmaty i pozostałych, potencjalnie niebezpiecznych w tym aspekcie przedmiotów (krakowska podwędzana, mop, czarny worek z psią kupą - opcji jest wiele).

Dlaczego lawiruję od naszego wirusa do azjatyckich cudów niewidów - wkrótce się okaże. Otóż nie wykluczam tezy, że efekt samozapłonu organizmu może wystąpić na skutek jakiejś awarii w centrum odpowiedzialnym za magazynowanie uśpionej energii kundalini. Ci, którzy potrafią cierpliwie przebijać się przez moje wpisy, mają świadomość o wadze jaką przywiązuję do oczyszczania umysłu, co w praktyce przekłada się na utrzymywaniu higieny w centralnym kanale energetycznym.

Teraz zastosujemy GOTO do zachowania pozbawionej intencji aktywności wirusa. Zgodnie z zeznaniami Wikipedii, tenże niepozorny genomik, zapaćkany płaszczem z białka, wyposażony jest w śmiercionośny program. A ja się wścibsko dopytuję, kto właściwie maczał swoje palce w przekazaniu mu zabójczej instrukcji? O ile jestem w stanie zrozumieć uzasadnienie oprogramowania kodu genetycznego pietruszki, która ma za zadanie ssanie z gleby potrzebnych jej (i mnie samemu) minerałów, a u schyłku swojej drogi przekazanie ich wraz z przyjemnym aromatem niedzielnemu rosołowi, to nie widzę podobnego, w stosunku do koronawirusa (COVID-19). A może jednak istnieje ukryta przed nami logika powołania go do istnienia? Podobnie jak lekarz koncentrujący się na walce jedynie z objawami choroby, nie dociekając jej przyczyn, jako ludzie (podobno myślący), zachowujący się roszczeniowo w stosunku do całego, podobno „podległego” nam świata, nie jesteśmy w stanie jej (logiki powołania do służby wirusa) dojrzeć bez sprzętu typu okulary 4D.

Aby to jeszcze bardziej zagmatwć, proponuję rozpatrzyć dwie potencjalne, trochę szalone hipotezy.

  1. 2019-nCoV został zaprogramowany przez wyższą od naszej inteligencję (co by to określenie nie oznaczało), celem masowego łupienia nas z cennej energii. Jednak nie wydaje mi się żeby to był dobry trop, ponieważ zakładam, że taka inteligencja potrafi czerpać energię wprost z przestrzeni.
  2. 2019-nCoV został zaprogramowany przez wyższą od naszej inteligencję, stosującej wobec ludzkości ból i ciepienie, z nadrzędnym celem jakim jest edukacja etyczna. Skoro po dobroci się nie da (masowo występująca intelektualna odporność na „objawiane” wielokrotnie uniwersalne prawdy), czas na radykalne kroki, czyli „zmiękczanie rury”. Mam tu konkretnie na myśli pobudzenie powszechnej empatii w stosunku do innych istot, a także utrzymującego nas przy życiu środowiska. Wystarczyło spuścić ze smyczy dzisiejszego koronowirusa i pooglądać on-line powszechne cierpienie z nim związane, aby zobaczyć jak w ludziach powoli i nieśmiało budzą się szlachetne atrybuty, takie jak empatia, solidarność i tym podobne. A to jest potrzebne ludzkości nie tylko w czasie kataklizmów i pandemii, ale na codzień w życiu codziennym. Gdyby przyjąć zasadnośc powyższej koncepcji, to musimy się liczyć z bolesnymi powtórkami tych lekcji aż do skutku (otrzeźwienia).

Jako były, szukający bezsensownie darmowego guza, majtając się na linie taternik, lubię czasem pojechać po bandzie. Nie po to aby przekonywać innych do swoich prywatnych, najczęściej „odjechanych” koncepcji, lecz aby pobudzić w czytelniku chęć do koncypowania, analizowania, dociekania, no i oczywiście rozwijania wyobraźni. Oglądanie filmu jej nie wyzwala, ponieważ cała treść, którą w książce musimy sobie wyobrazić, na ekranie jest podana na talerzu. Choć i to nie dokońca prawda, ponieważ dobra sztuka filmowa potrafi nas zmieniać. Osobiście uważam, że poprzednie generacje pozbawione konsumpcji przeżutej przez innych papki informacyjnej miało więcej wyobraźni i fantazji, co się przekładało na jej jakość życia (nie w sensie fizycznym). Dziś jesteśmy wtopieni w technologię ze wsparciem sztucznej inteligencji, w związku z tym wyobraźnia nie wydaje się już tak niezbędna jak kiedyś. W moim poprzednim wpisie, w opublikowanym filmie pt. „Spokój i zawirowania” Ajahn Brahm namawia do myślemnia innowacyjnego, czyli w moim zrozumieniu rozglądania się za symbolicznymi okularami 4D, pozwalającymi postrzegać zjawiska „wielowymiarowo”, w odróżnieniu od dotychczasowego, tradycyjnego postrzegania z zastosowaniem wyświechtanej optyki. Rutyna jest wygodna i przyjemna, ale zamula i cementuje stagnację. Choć nie ukrywam, że wielu przypadkach bardzo przydatna.

Tak sobie nieśmiało „spiskowo teoretyzuję”, że cała ta historia z koronawirusem ma jedynie sens w przypadku gwałtownego przestawienia torów przez zniecierpliwionego, wkurzonego „niebiańskiego wajchowego”. Ale nie będę się upierał przy swojej wersji. Ksiądz ma pewnie swoją, równie logiczną – kara boska za ludzkie grzechy. Krótka, zwięzła, bez skomplikowanego trampingu.
Bezmyśność w parze z bezczynnością kończą się tak. A i to nie jest rozwiązaniem jeśli nie pochylimy się nad przemianą świadomości. Czyli samym źródłem problemu.

white-male-1740659_1920.jpg

Autor Peggy und Marco Lachmann-Anke

Pozostał mi jeszcze ostanie, związane z tym tematem zagadnienie do omówienia. Odporność a właściwie powszechna, masowa jej utrata, jako przyczyna dzisiejszej pandemi. Ze względu na niedożywienie, niedoświetlenie i niedotlenienie nie jestem w stanie go kontynuować. Może innym razem.

Sort:  

Możliwe, że tą samą energią możemy wpędzić organizm w chorobę - nie tylko typowo psychosomatyczną. Coraz częściej pojawiają się opinie u psychologów i psychoterapeutów (więc już nie tylko u różnego rodzaju "szamanów"), że bajzel emocjonalny będący spuścizną "programowania" z okresu dzieciństwa i dojrzewania może prowadzić do raka, jako efekt autoagresji niedojrzałej i zaniedbanej cząstki osobowości wobec samego siebie. To tak w ogromnym skrócie. Jednocześnie ta sama energia, odpowiednio poprowadzona, pozwala na uzdrawianie swojego organizmu. Skrajnym odłamem medycyny alternatywnej, który propaguje te idee jest tzw. totalna biologia. Osobiście uważam, że idzie w swych tezach za daleko, ale sam kierunek jest interesujący.
Co do pomysłu wirusa jako "lekcji" dla ludzkości - mam podobne przemyślenia.
Jednocześnie, jeżeli ta lekcja została zaplanowana, to czy pozostawienie przestraszonej i osamotnionej masy ludzkiej przed telewizorami (monitorami, ekranami smartfonów) jest dobrym krokiem?

Z jednej strony uważam, że ludzkość jako ogół "przegina", z drugiej - jestem jej częścią i nikomu nie życzę cierpienia i bólu... szkoda, że nie można uczyć się inaczej.

Można uczyć się inaczej, tak sądzę. W tej chwili jestem w fazie uzupełniania tego tematu w następnym poście. W krótkim komentarzu trudno jest przekazać opinie w sprawach złożonych. Będę się upierał przy stanowisku, że cierpienie nikomu nie jest potrzebne, wręcz naganne, wynika z niewiedzy i można go uniknąć przez rewolucję w samym umyśle. Bez białych proszków, prania mózgu, udziału magików, gmatwających proste sprawy psychologów, białych szamanów itp.

Energia to energia. Jak można wpędzić kogoś w chorobę dodając mu energii? To często zadawane pytania. Można kogoś wpędzić w problemy zabierając mu energię (wampiryzm energetyczny). Myślę że miałaś tu raczej na myśli nieetyczne manipulacje na organizmie "pacjenta" różnego rodzaju naciągaczy, pseudo terapeutów. Przy okazji manipulacji, taki manipulator jest w stanie nieświadomie (albo nawet świadomie) sprzedać biorcy swoje problemy wraz z nieuporządkowaną aurą (zawierającą jakieś jego syfy emocjonalne), którą rzeczywiście można nazwać energią. W kontakcie z "magikiem" należy przestudiować jego referencje, ale ogólnie sama energia nie może nikomu zaszkodzić.

Zdaje się, że myślałam o innym rodzaju energii niż pisałeś w swoim tekście, bardziej wynikający z emocji zablokowanych w ciele, nieprzeżytych (bioenergetyka Lowena). Takie złogi emocjonalne mogą manifestować się zarówno schorzeniami fizycznymi jak i problemami natury psychicznej. Póki co zagadnienia czysto duchowe jeszcze przede mną... Kiedyś robiłam podejście ale okazało się, że to była droga na skróty, nie byłam gotowa.
Wampiryzm energetyczny - fuj. Trudno zdefiniować problem i ciężko się bronić, jeśli się nie jest w temacie, bo często są to osoby najbliższe. Nie mówiąc już o udowodnieniu, że ktoś nas doi.

Dużo by gadać. Siedzę w tych klimatach od 20 wieku. O tych złogach emocjonalnych to ja w kółko gadam. Metodą jest oczyszczanie umysłu, czyli symbolicznie przedstawione przeze mnie czyszczeni wyciorem komina centralnego. Robię to od wielu lat i nie mam żadnych kłopotów emocjonalnych, a źli ludzie unikają kontaktów ze mną - po prostu nie wchodzą mi w drogę. Mam święty spokój.

Świetny wpis. Ja akurat dopatruje się w koronawirusie nie tylko kozła ofiarnego ale i również, a może przede wszystkim przemian społecznych jakie w ostatnich latach nastąpiły. Wirus ten pokazał, że granice naszych państw są iluzorycznym odzwierciedleniem naszych ograniczeń oraz tego, że dziś jest nam bardziej po drodze z wieloma kulturami oraz ich przedstawicielami niż kiedykolwiek miało to miejsce. Nigdy wcześniej nie byliśmy tak blisko wielu kultur jednoczenie choć fakt całe nasze ludzki gatunek podróżował to w życiu nie było nam tak łatwo się przemieszczać nie tylko fizycznie ale i psychicznie lub też na poziomie duchowości czy tam energii.

Moim zdaniem kronawirus, a właściwe ta pandemia strachu doprowadza do jeszcze większej ilości zgonów i zachorowań. Czemu? Zastawiam się ile osób popełniło samobójstwo ze strachu przed koronawirusem oraz ilu osobom strach tak mocno osłabił odporność, że się zarazili i umarli. Kto by się tym jednak przejmował gdy media (TV itp) mają teraz najlepszą oglądalność i klikalność od lat.

Mam nieodparte wrażenie, że cała historia z tym wirusem nie wygląda tak jak się nam to przedstawia w mediach, ale o tym kiedy indziej.

Na koniec ciekawy wpis Donalda Tumpa.
Bez tytułu.png

To jest tak wymowne, że komentarz jest zbędny.

Nasz dwuosobowy tłum manifestuje ten sam pogląd. Ale kulsony mogą nam naskoczyć. Wznawiam pisanie.
Podczas gdy większość się hipnotyzuje przed tv, ja w tym czasie zarabiam na xrp. To bardziej budujące działanie, poza tym wzmacnia odporność, o czym będzie w nowym wpisie.

Tylko 2 metry od siebie bo strach. Ja również wznawiam pisanie bo widząc co się dzieje teraz na świecie czuje głębokie zaniepokojenie. Moim orężem jest słowo jak nie wypali to rzucę trzema kamieniami po czym zemdleje jak Bilbo Baggins w filmowej adaptacji Hobbita (także poważnie, będzie się działo na moim blogu mam nadzieje).