Dziennik #142/2024 - dzień próby

in #polish29 days ago


Źródło: Pixabay


Dobry wieczór.

Padłam wczoraj jak kłoda i spałam do samego budzika. Bardzo mnie to ucieszyło, bo chociaż przez chwilę czułam się wyspana. Mimo wszystko to poranne wstawanie nie jest dla mnie. Wolę długo spać, zdecydowanie.

Jechałam do pracy ze sporym stresem, bo miałam dzisiaj pierwszy raz sama prowadzić zmianę ze względu na nieobecność mojej kierowniczki zmiany. Okazało się, że strach ma wielkie oczy i naprawdę nie było tak źle. Co prawda miałam szczęście, bo to był naprawdę spokojny dzień, ale bardzo się cieszę, że sobie poradziłam. Nawet poprowadziłam zebranie i to też mi wyszło. Może nie jestem taka beznadziejna jak myślałam?

Z pracy wróciłam z moimi pracownikami, bo auto nadal stoi niesprawne na parkingu, a oni byli tak uprzejmi, że mnie podrzucili. Po pracy zdzwoniłam się z kolegą, który pomaga mi ogarnąć naprawę auta. Nadal nie wiadomo nic. Elektryk wymontował jakiś sterownik i może jutro będzie coś wiadomo. Załamałam się informacją, że znajoma kolegi za podobną usterkę zapłaciła 700 zł. Nie mam takich pieniędzy i nie wiem co mam robić. Jestem biedna jak mysz kościelna, nie mam na życie, a co dopiero na naprawę auta. Czuję się fatalnie.

Przyjechał do mnie przyjaciel i poszliśmy na spacer z jego psem. Ma śmiesznego jamnika, który na sam koniec się do mnie przytulił i nie chciał odejść. To było urocze. Spacer dobrze mi zrobił, trochę dotleniłam mózg. Czuję zazdrość, bo przyjaciel kupuje wypasiony rower za kilka tysięcy, a ja nie mam z czego żyć. Niemniej fakty są takie, że jestem sama sobie winna i jakoś muszę sobie poradzić.

Po powrocie do domu musiałam chwilę poleżeć, bo miałam taki zjazd energetyczny, że ledwo widziałam na oczy. Nie udało mi się usnąć, ale co sobie odpoczęłam to moje. Porozmawiałam z przyjaciółką przez telefon i tak oto siedzę i stukam te słowa. Czeka mnie jeszcze rozmowa ze sponsorką i mam nadzieję, że błogi sen. Nienawidzę pierwszych zmian, bo nie lubię rano wstawać, a nienawidzę drugich zmian, bo są przekichane w pracy. Tak źle i tak niedobrze. Cały czas też czekam na informację czy idę w weekend do Żabki pracować. Mam nadzieję, że tak, bo naprawdę potrzebuję kasy. To straszne jak bardzo moje życie jest zdominowane przez pieniądze.

Do juterka.