Dziennik #33/2024 - cały dzień na obrotach

in #polish4 months ago

20240202_152240.jpg

Źródło: fotografia własna


Dobry wieczór.

Spałam nieźle i udało mi się wstać wraz z pierwszym budzikiem, co wcale nie było takie proste, bo drzemki kusiły i to bardzo. Postanowiłam jednak zachować się jak dorosły człowiek i bez zbędnego ociągania wyskoczyłam z łóżka. Ogarnianko, owsianeczka na śniadanie i można było iść pieszo na terapię. Tak, tak, dalej chodzę z buta, żeby pozbyć się nadmiarowych kilogramów. Koleżanka z terapii jest dla mnie dodatkową motywacją, bo pewnie samej nie chciałoby mi się chodzić, a tak we dwie to zawsze raźniej, jedna drugą motywuje.

Na terapii było dziwnie. Nie mogę się odnaleźć w terapii bez mojego terapeuty, który odszedł. Mało się odzywam, bo boję się zjebek od nowego terapeuty, który nie gryzie się w język. Bardzo mnie gość stresuje i przekłada się to bezpośrednio na moją aktywność w trakcie zajęć. Porozmawiałam z panią doktor, wystawiła mi receptę na leki i czekamy do wtorku co to będzie, ponieważ zmniejszyła mi dawkę leków nasennych. Mam nadzieję, że nadal będę dobrze spać, a zmniejszy się moje poranne zamulenie, które ostatnio jest dość spore. Czas pokaże czy zmiana wpłynie pozytywnie.

Z terapii miałam wracać sama, więc podjechałam sobie kawałek tramwajem. Część trasy to oczywiście był spacer, ale wiedziałam, że czeka mnie aktywny dzień, więc pozwoliłam sobie na takie udogodnienie. Wpadłam po terapii do domu, spakowałam pieniądze dla brata [tata ma mu je przekazać] i poszłam z buta do rodziców. Na miejscu okazało się, że tata jeszcze nie wrócił z pracy, więc poszłam zrobić sobie drobne zakupy. Po zakupach na szczęście tata już zdążył dojechać i wypiliśmy razem kawę i pogadaliśmy. Było fajnie. Coraz bardziej się przed nim otwieram i bardzo mnie to cieszy, bo kosztuje mnie to sporo pracy. Poprosiłam go czy może mnie podrzucić na miting otwarcie mówiąc, że chodzi o miting, nie wymyślałam żadnych spotkań z koleżanką czy innych bzdur tylko po prostu byłam szczera. Bez problemu mnie podrzucił dzięki czemu mogłam z nim spędzić więcej czasu i spokojnie zdążyłam na miting. Alleluja!

Na mitingu było spoko jak zawsze. Udzielałam się w kwestii mówienia o swoich smutkach i radościach i z radości jest to, że nie mam smutków. Po prostu. Nie dzieje się nic, co by mnie smuciło. Jasne są takie drobne rzeczy jak strach o pracę czy o kredyty, ale generalnie ostatnio bardzo dobrze się dzieje w moim życiu, ja się czuję bardzo dobrze, więc nie mam zamiaru nadmiernie marudzić.

Po mitingu wróciliśmy z kolegą z buta, złapałam psa pod pachę i poszłam z nim na spacer co zaowocowało tym, że zrobiłam dzisiaj 15 tysięcy kroków. Jestem z siebie bardzo dumna, bo z leniwej buły staję się trochę mniej leniwą bułą.

Byłam u taty, bo przyszedł mi list ze skarbówki i byłam totalnie tym faktem przerażona. Po spacerze z psem z drżącymi rękoma otworzyłam kopertę i jak to zwykle z nakręcaniem emocji u mnie nie było się czego bać. Źle złożyłam deklarację podatkową po zakupie auta i muszę ją poprawić w terminie siedmiu dni. Da się zrobić, wyskoczę z terapii na przerwie obiadowej, bo mam blisko do skarbówki i to uczynię. Jak zwykle strach miał wielkie oczy, a ja się niepotrzebnie bałam i nakręcałam jakieś dramaty w głowie. Cała ja w pigułce.

Muszę powiedzieć szczerze, że jestem dzisiaj zmęczona. Jakiś taki ciężki był ten tydzień dla mnie, ale nawet nie potrafię powiedzieć co takiego ciężkiego w nim było. Czuję się podmęczona porannym wstawaniem i walką z zamuleniem po lekach i chyba po prostu już potrzebowałam weekendu, żeby pospać do oporu i po prostu się polenić. Zaraz zrobię sobie wielki kubek herbaty i wkraczam grasować na Netflixie chociaż najpewniej i tak skończę oglądając Młodego Sheldona.

Dobrze jest być trzeźwym.

Do jutra!

Sort:  

Całkiem rozumiem ten strach przed urzędami. Ostatnio dostałem maila z ZUSu że jakiś ważny dokument muszę odebrać elektronicznie, pomyślałem że może coś nie tak. Okazało się że po kilku miesiącach w końcu rozpatrzyli jakiś wniosek, więc w sumie to nic ważnego. Ale jak się okazuje, i tak instynktownie się człowiek źle nastawia do urzędów...

Mam nadzieję, że tym razem dobrze to wypełnię i zostawią mnie raz na zawsze w spokoju :)

Czy 15k to krokowy rekord w tym roku? Robi wrażenie. :)

No właśnie nie jestem pewna, ale nóżki bolą :D