Dziennik #86/2025 - jest problem to jest i rozwiązanie

in #polishlast month

image.png

Źródło: ChatGPT


Dobry wieczór.

Ciężko mi się wstawało, ale wstałam. Był to niemały sukces, bo ostatnie dni były katorgą totalną. Zjadłam śniadanie, poszłam ze szczurem na spacer i ani się obejrzałam, a musiałam jechać do pracy. Ku mojemu zaskoczeniu auto rano było skute lodem. Dosłownie. Nie mogłam oskrobać szyby, musiałam użyć odmrażacza. Ciekawe co będzie dalej, a jutro jestem umówiona na wymianę opon na letnie..

W pracy jak to w pracy w ostatnim czasie. Kontynuuję moje robienie porządku z pracownikami. Dzisiaj wzięłam na warsztat pracownika, który zajmuje się sprzątaniem. Oznajmiłam mu, że jestem totalnie rozczarowana jego pracą i pora na zmiany. Przeszłam się z nim po całym magazynie, palcem pokazałam co jest nie tak i jasno określiłam czego od niego oczekuję i z czego będę go rozliczać. Był bardzo zdziwiony, bo chyba myślał, że jego praca polega na spacerowaniu. Wziął się za solidne porządki i choć parę razy musiałam mu pokazywać palcem rzeczy, które przeoczył to zrobił kawał naprawdę dobrej roboty za co oczywiście go pochwaliłam na koniec pracy. Nie tylko besztam ludzi, ale staram się również doceniać ich wysiłek kiedy robią dobrą robotę. Chcę być dobrym menedżerem i tak to widzę. Dla mnie osobiście dobre słowa są bardzo ważne w pracy i wydaje mi się, że to istotne dostać pochwałę za dobrą pracę. No nie wiem, może jestem w błędzie. Dzień szybko mi zleciał, bo co chwilę gdzieś latałam.

Po powrocie do domu szybko wyszłam z psem, przegryzłam coś obiadopodobnego i pojechałam do babci i dziadka. Jechałam bocznymi drogami, bo moje auto jest niekomfortowe na drogę ekspresową, więc droga zajęła wieki. Tzn. godzinę. To jak wieczność. Pojechałam po letnie opony i miałam w planach w sobotę zawieźć im zimowe na przechowanie, ale dziadek mnie zaskoczył informacją, że zabierają im drugą piwnicę i nie będzie miał miejsce, żeby mi je przechować. Zabiła mnie ta informacja, ponieważ nie stać mnie na przechowanie opon w magazynie tam, gdzie je wymieniam i byłam w totalnej kropce co mam zrobić. Zakłóciło mi to całą wizytę u babci i dziadka, bo absolutnie nie mam do nich pretensji tylko po prostu głowiłam się co mam zrobić. Nie wyobrażam sobie wydać kilkaset złotych na przechowanie opon skoro mam kilkaset złotych na życie do wypłaty. Mimo wszystko miło spędziłam czas. Kocham babcię i dziadka nad życie i przykro mi, że jeżdżę do nich tak rzadko, ale zawsze przynajmniej raz w tygodniu dzwonię śmiejąc się, że kontrola musi być. Na szczęście zdrowie im dopisuje chociaż dziadek ma dziwne bóle głowy. Może to przez pogodę? Albo babcia go wykańcza swoim pesymistycznym nastawieniem do świata i ludzi. Oczywiście żartuję. Są wspaniali. Po kawce zapakowałam opony do auta, pożegnałam się i wsiadłam do samochodu. Głowiłam się co mam zrobić z oponami i napisałam do przyjaciółki czy nie mogłaby mi pomóc i ruszyłam w drogę do domu. Droga do domu zleciała mi szybciej, bo miałam myśli pochłonięte rozkminianiem co mam zrobić z tymi cholernymi oponami na najbliższe pół roku. Po dojechaniu do domu odczytałam wiadomość od przyjaciółki, że no jasne, wbijaj do nas z tymi oponami, przecież mamy garaż. Hałas spadającego kamienia z mojego serca chyba było słychać nawet w Afryce. Uratowana! Kolejny raz!

Wróciłam do domu lżejsza o kilka kilogramów. Zmęczona usiadłam do komputera i zdałam sobie sprawę z tego, że znów byłam cały dzień poza domem i mój organizm domaga się po prostu odpoczynku, więc mu go dałam. Chillowałam sobie przed komputerem błogo nic nie robiąc. Napawałam się każdą minutą spędzoną w odosobnieniu. Jutro mam urlop, więc będę kontynuować ładowanie introwertycznych baterii z wyjątkiem wypadu na miting. Wieczorem poszłam na spacer z psem i odpaliłam sobie płytę rapera, którego bardzo lubię, a który nie wydawał nic przez ostatnie dziesięć lat. Płyta przyjemna bardzo, podobało mi się. Lubię tak beztrosko szwędać się po osiedlu i słuchać muzyki. Wracając ze spaceru spotkaliśmy chyba jedynego zaprzyjaźnionego psa, bo ogólnie mój kudłacz nie znosi innych psów z wyjątkiem tego, więc chłopaki się chwilę pobawili i do domu.

Wzięłam suplementy i leki, wypiłam trochę wody i idę się położyć do łóżka, bo już zmęczenie mnie trochę zgina. Jeszcze sobie chwilę poczytam książkę i do spanka i piękne jest to, że jutro o 4 NIE zadzwoni mi budzik. Alleluja.

Do jutra.

Sort:  

Manually curated by the @qurator Team. Keep up the good work!

Like what we do? Consider voting for us as a Hive witness.


Curated by ewkaw