2021 02 04 - Opowieść ASTRALMIR 2013 cz 2

in #polish3 years ago (edited)

kordelina hive.jpg

SPIS TREŚCI

POPRZEDNI ROZDZIAŁ

ADEKWATNA DO NASTROJU MUZYKA

Astralmir znalazł okrętowe tarcze, jednak wróg wstrzelił się akurat w ułamek sekundy potrzebny na ich załadowanie. Lasery zadały bolesne obrażenia, zanim Astralmir uruchomił usterkowe układy ładowania.
-Musimy zanurkować, zanim nas zmasakrują!
Kordelina, z racji tego, że chociaż mocarna, to umiała się wystroić, pobiegła najszybciej, wystrojona w strój. Odpierać ataki należało działami. Ażeby zrzucić ciężar całokształtu obrony z barków Astralmira, Kordelina dosiadła najpotężniejszego, środkowego działa. Wystrzeliła w jeden ze statków, z nadspodziewanym powodzeniem bo atakującą watahę opuściły trzy statki. Wszelka radość byłaby przedwczesna. Pozostałe skupiły się na unikaniu ciosów, trudniej było je trafić, nawet pociski samonaprowadzające zdawały się nie widzieć celu. I oto pojawiły się dwa odpędzone statki, minęły Środkowe Działo i wykonały pętlę, po czym zaczopowały wylot lufy czymś, co uniemożliwiło strzelanie. Główny oręż został unieruchomiony. Właściwie tylko stalowe pokrycie Kosmosławy dawało schronienie, pomniejsze układy obronne spowodować mogły jedynie nędzne draśnięcia. Nie walczyli z pierwszymi lepszymi zbójami.
-Astralmirze, trzeba wypuścić Astralstolema! Binarysław jako kolejny opuścił komorę przedpotopową, rozeznawszy się w położeniu stwierdził, że potrzebna jest pomoc olbrzymiego, ręcznie sterowalnego bojowego robota.
-Nie mogę, wszystkie układy zarządzające sprzętami musiałem zaangażować do pomocy!
-Nie będę nim walczył, usmażę ich komputery.
-A no chyba że tak. Daj znać kiedy otworzyć hangAUĆ!
-Dostałeś znowu?
-Jak dobrałem pomocników w postaci pod-układów, mniej mnie boli.
Rzeczywiście, bolało mniej, lecz cena dobrania pomocników była taka, że dopuszczalna granica przebywania w stanie zjednoczonym przyspieszyła się czterokrotnie. Pozostały Astralmirowi czas w najlepszym razie wynosił niecałą godzinę.
Kordelina nie dała za wygraną. Licząc na jak największą bojową skuteczność, wsiadła na lewe działo, włączyła laser i postanowiła przebić się przez jak największą ilość statków. Nie chcąc zostać ujętą żywcem, ani martwcem, obróciła działo w prawo i zaczęła wydawać najbardziej nierozpoznawalny wzorzec strzałów: na oślep. I nie zważając na żarliwe sprzeciwy swojego błędnika, Kordelina walczyła dzielnie. Problem polegał na tym, że walczyła z kimś, kto w szczególny sposób byle kim nie był. Binarysław kończył właśnie wstawianie oprogramowania do Astralstolema, kiedy usłyszał głos wściekłej Kordeliny obwieszczający zaczopowanie drugiego działa.
-Trzeciego jeszcze nie ruszaj! Zaraz zobaczysz, dlaczego!
Pogodan i Zdzisław właśnie opuścili komorę przedpotopową w ochronnych strojach, przy czym Zdzisław obklejony był taśmą klejącą, nie umiał bowiem poradzić sobie ze wszystkimi zabezpieczeniami.
Obaj stanowili nieocenioną pomoc w dziele załadowania skulonego Astralstolema z zawartością w postaci Binarysława do trzeciego działa. Wystrzeliło, po czym zapewniło metalowemu stolemowi kilka cennych sekund ogniowego wsparcia, zanim i ono uległo zaczopowaniu. Binarysław niezwłocznie zaczął uruchamiać kolejne programy przeciążające wrogie maszyny obliczeniowe. Początkowe powodzenie przerodziło się w klęskę, gdy atak został odparty ze zdwojoną siłą. Binarysław ledwie zdołał otoczyć siebie siatką obrony, którą utrzymywał tylko dzięki swojej zdolności odpierania cybernetycznych ataków oraz szybkości palców obu górnych kończyn.
-Astralmirze! Oparli się mojemu uderzeniu! Teraz będą próbować zakłócić twoje działanie, uważaj!
-Dobrze, Binarysławie, właśnie ustawiam zaporę ogniową.
Astralmir stał się jednak świadkiem czegoś, czego zwykła, mięsno-cielesna istota raczej nie byłaby świadkiem. Oto ogniowa zapora zaczęła rozpadać się pod naporem czegoś, czego nie dałoby się inaczej określić jak komputerową wodę.
Binarysław mógł tylko bezsilnie patrzeć, jak najwyższego stopnia technologie cybernetyczne rozrywają komputerową obronę Kosmosławy na strzępy. Posiadanie Kodów Augiasza w połączeniu z uzbrojeniem i zdolnościami bojowymi świadczyło jednoznacznie o tym, że przyszło im się mierzyć z supermocarstwem. Federacja Asymilacji? Nie, oni zawsze blokują kanały porozumiewawcze propagandą. Ktoś z innej galaktyki? Mocarstwo które dotychczas pozostawało ukryte na Krańcach?
Nie tylko Binarysław był świadom powagi sytuacji. Pogodan właśnie kończył zbierać siły potrzebne mu do wykonania straceńczego ciosu, który stosować miał tylko w razie zajścia najgorszego. Skupił on moce płynące z Pięciu Mądrości po jednej na każdy palec swej prawicy.
Tak uzbrojony, lewą ręką dobył suszonych liści gwiezdosieja, po czym je ugryzł i przełknął. Jego cielesna powłoka upadla na wznak, a duch stał się pięciokrotnym i potężnym w ataku. Obrona okazała się jednak potężniejsza. Taka możliwość występowała tylko w jednym przypadku. Wrogowie w lepszym stopniu poznali Pięć Mądrości. To by się zgadzało z ich mocarstwowym nacechowaniem. Czyżby ścigali ich sami Kosmosłowianie? Zaczęło się od ich ataku. Skąd ta wrogość? Zaprzańcy, czy skutek czyjejś złej woli i koszmarnego nieporozumienia? Albo też...
Siły Wyższe?

Chociaż Astralmir przeciwstawiał się mu ze wszystkich sił, strumień wewnątrzkomputerowej wody wyrzucił go na powrót do cielesnego świata. Statki przeciwnika zaczęły uporczywie dobijać się do Kosmosławy. Co najgorsze, drogę wskazał im... zdradziecki Binarysław? Tego ciosu Astralmir nie mógł się spodziewać. Czyżby Binarysław umyślnie działał na rzecz wroga? Zdradził? Uznał to za najlepszy środek do osiągnięcia celu? Astralmir nastawił swoją tarczę na tryb wyładowań, dobył topora dźwiękowego i ruszył do obrony statku.
-Kordelino! Pogodanie! Zdzisławie! Słyszycie mnie?
-Ta walka nie ma sensu- powiedziała Kordelina. Czyżby jej niezłomny duch został złamany?
Pogodan tylko zabuczał. Potężny atak wyczerpał wszystkie jego siły.
-Poczekaj Astralmirze, zaraz nadejdę z odsieczą!
Wszelkie odsiecze w wykonaniu Wujka Iwara nie dawały pomyślnych rokowań. Astralmir, skazany na samotną w swej istocie obronę przed zastępami wrogów, kroczył zdecydowanie. Ukazał się oddział przeciwnika, zamaskowany, uzbrojony w strzelby. Astralmir walczył zażarcie, lecz zadaniem wroga była walka nie uczciwa, a bezwzględnie skuteczna. Dlatego chociaż strzelił sobą przed siebie niczym rakieta a walił niczym bombowy nalot, nie mógł w porę zareagować, kiedy „znikąd” wynurzył się drużynnik, który dokładnym ciosem wymierzonym w szyję ogłuszył wojownika.
Astralmir ocknął się z rękami w plazmowych kajdanach, prowadzony przez milczących żołnierzy w korytarzu, o którym nie dało się powiedzieć dosłownie nic poza tym, że był korytarzem.
-Zdrajcy, szubrawcy, wypuśćcie mnie!-szarpał się, lecz nie mógł mimo starań wyzwolić siebie z plazmowego ucisku.
-Zapłacicie za to, co zrobiliście! Za Kosmosławę i za jej załogę... ZA MOICH PRZYJACIÓŁ!
-Weź się pan uspokój. Z dowódcą pogadasz, to się wszystkiego dowiesz.
Astralmir obdarzył strażnika, który ich prowadził, wzrokiem najgłębszej pogardy. Trudno było rozpoznać pochodzenie żołnierzy wroga, ich uzbrojenie i mundury nikogo nie przywodziły na myśl.
Skoro jednak pokonali Kosmosławę, byli nie lada przeciwnikiem. Wrogiem bardziej niebezpiecznym, niż ktokolwiek, z kim przyszło im się mierzyć do tej pory. Mgła tajemnicy, osnuwająca wrogów, czyniła ich jeszcze groźniejszymi. Astralmir nie miał jednak czasu na strach. Raz, że niegdyś miał już sposobność, by najeść się strachu. Dwa-wśród uczuć naczelne miejsce w nim zajmowały wówczas gniew i wyrażona wobec wrogów pogarda.
Żołnierze wprowadzili Astralmira, nadal skutego, do sali, w której siedział ich dowódca.
Jak łatwo można się domyślić, woj został posadzony na stołku, naprzeciw.
-No, muszę przyznać że napytaliście nam sporo biedy.
-Gdzie moja załoga?
-O nią nie musi pan się już martwić.
-Gadaj!
-Ale naprawdę, są w bezpiecznym miejscu...
-Nie uderzalibyście w nas, gdybyście chcieli nam zapewnić bezpieczeństwo! To jest jakieś kłamstwo i próba podejścia i ja się nie zgadzam!
-Spokojnie. Nie zajmę panu za dużo czasu. Po prostu, ktoś ma dla pana wiadomość, a ja się nie będę wtrącał. Jak tylko zamiga tu lampka – oho! No.
Kim mógł być ten, z kim łączyli Astralmira kosmiczni zbójcy?
Po niedługiej chwili zakłóceń, ukazała się wyrazista twarz, której Astralmir najmniej się spodziewał. Przetarł oczy i domniemywał jakiegoś oszukaństwa.
-Witaj, Astralmirze – dobrze znanym głosem rzekł sam Slawan Grotowić, główny zarządzający i zawiadujący przedsięwzięciem Kosmosława – wybacz mi te środki, ale szósty zmysł mi podpowiadał, że nie da was się sprowadzić w zwykły sposób. Dlatego wysłałem OSZCZEP – Oddział do SZCZEgólnych Poruczeń. Tylko oni mieli szansę was pokonać w przypadku, gdybyście stawiali opór.
-Ale dlaczego chce pan nas sprowadzić i skąd bierze się użycie przemocy?
-Dopilnowałem, opracowując wasze szkolenie w Akademii Gwiezdnych Sokołów, byście oddani pracy i rzetelnemu wykonywaniu powierzonych zadań, sprzeciwiali się wszelkim próbom wysyłania was na odpoczynek. W pierwszym etapie działalności Kosmosławy była to konieczność. Teraz, gdy jesteście sprawdzeni jako bohaterowie, należy wam się pewien czas na odzyskanie sił.
Wysłany oddział OSZCZEP, pod dowództwem zacnego kapitana Gonicyna, będzie sprawował pieczę nad wami i nad Kosmosławą w trakcie powrotu na kosmosłowiańskie ziemie.
-A co z Galaktyką?
-Są przecież jeszcze inne Kosmosławy. Wczasy należą się wam jak psu buda, okrucieństwem byłoby twierdzić inaczej. Szczegóły ustalimy w mojej izbie gospodarczej na Krajawinie. Do zobaczenia!
-Mam nadzieję że to wyjaśniło wszelkie nieporozumienia – głos kapitana Gonicyna wyraźnie się uśmiechnął.
Astralmir, mocno zmieszany, zgodził się.
-Już rozumiem, dlaczego Binarysław wam pomagał, a Kordelina nie chciała walczyć. Szkoda ręki Pogodana.
-Co prawda czeka go długi i mozolny powrót do zdrowia, ale na razie nasi specjaliści od leczenia ran na placu boju opatrzyli go.
-Jest mi szalenie głupio. Wszystko, co mogę wam przedłożyć, to wspólne wypicie beczki miodu.
-Po służbie, drogi bracie. Na razie zadowolimy się sokiem z porzeczek.
-Również posiadamy. Zapraszam serdecznie.
Poza tym, że niezbyt rozeznany w położeniu Zdzisław, wtargnął uzbrojony w całą górę broni palnej, z pistoletem w zębach, dwóch kaskach na głowie, pchając przed sobą jedną ręką taczkę wypełnioną amunicją po brzegi, nie zdarzyły się już żadne groźne wypadki.
Podczas lotu na Krajawinę, udało się pomyślnie przywrócić Odranę do działania. To, że została wyłączona wcześniej przez Binarysława, pozostało oczywiście w tajemnicy.
-Odrano, kiedy byłaś niezdolna do pracy, podjąłem się zastępstwa. Nie byłem do tej pory świadom ogromu pracy, jaka w każdej chwili jest tobie przedstawiona jako zadanie. Pragnę wyrazić najszczerszy podziw.
-Astralmir. Jestem maszyną. Wykonuję zadania i wypełniam swoje przeznaczenie. Wiadomość ze zbiorów: Odrana 3000, obmyślona jako robot poruszający się, jednostka samodzielna, w poruszaniu się wykazuje moc błędów i usterek. Sugerowana zmiana przeznaczenia układu zarządzającego pracą robota. Zmiany zasugerowane przez wynalazcę, profesora Turbowena, doprowadziły do zmiany mojego przeznaczenia dla osiągnięcia największej skuteczności działania.
-I dzięki tej zmianie, mamy ciebie wśród nas. Pomagasz nam w służbie w sposób nieoceniony, o czym i dziś przekonaliśmy się.
-Astralmir, przestań się podlizywać.
-Zdzisławie, nie ty musiałeś zastępować komputer pokładową i wiedzieć, jak to jest nią być! A poza tym jeśli o mnie chodzi, nie widzi mi się spędzanie czasu na ooodpoooczyyynkouuuuu.
Oczy Astralmira zrobiły się matowo-czarne. Padł na podłogę.
-O zgrozo!
-Nic takiego się nie stało. Skutek uboczny stanu zjednoczonego, wyłączył się jak pozbawiony źródła energii komputer. Powinniśmy odnieść go do jego komnaty. Zasłużył sobie na porządny odpoczynek.
-Binarysławie, myślisz, że się z tego wyliże?
-Pożyjemy, zobaczymy. Najważniejsze, że kontakt z nim jest. Może da się go odratować.
Dalsza podróż przebiegła bez niespodzianek. Wszyscy polecieli prosto do celu. Układy samonaprawcze usunęły wiele zadanych w tej nieszczęśliwym zbiegiem okoliczności zaszłej bitwie szkód. Członkowie OSZCZEPu okazali się być szalenie równymi gośćmi, picie miodu w wolnej chwili uzyskało wymiar zrozumiałej przez obydwie strony konieczności. Mimo zróżnicowanego pochodzenia oszczepników, jak i odmiennych proporców – czynników wpływających zazwyczaj na kształtowanie się wrogości- doświadczenie bojowe, także to wspólne, położyło grunt pod nową, nieoczekiwaną przez obie strony przyjaźń.

ALE TO JESZCZE NIE KONIEC. CIĄG DALSZY NASTĄPIŁ.