Zero zero zero. Kolejny Narcos?

in #polish4 years ago

Ponoć wszyscy lubimy te piosenki, które już znamy. Podobnie jest z serialami. Spodobał mi się "Narcos", więc z przyjemnością obejrzałem "Narcos Meksyk" i sięgnąłem po "El Chapo". Mimo różnic, to bardzo podobne seriale. Wszystkie oparte na prawdziwej historii, rozgrywające się w Ameryce Łacińskiej. Każdy to opowieść o wzlocie i upadku. Gdy więc usłyszałem o "Zero zero zero", to od razu pomyślałem: "O super! Kolejny Narcos!"

Sęk w tym, że "Zero zero zero", to nie jest kolejny "Narcos" i wiedziałem to po pierwszej minucie. Klimat produkcji od Amazona jest zupełnie inny. Mroczny. Duża zasługa w tym muzyki, która często kontrastuje z obrazem. Tu przykładem może być właśnie pierwsza scena. Piękny włoski krajobraz i niepokojąca muzyka. Gdyby muzyka była inna, nie byłoby zupełnie napięcia w tej scenie.

"Zero zero zero" to serial inny. Nie jest to piosenka, którą znałem. Choć niektóre nuty odnalazłbym w innych serialach. Zwłaszcza w "Grze o tron". Intrygi i zwroty akcji zapadają w pamięć. I to jest jedna z zasadniczych różnic w porównaniu z produkcjami Netflixa. "Zero zero zero" nie jest opowieścią o ludziach, których znajdziemy w Wikipedii. To ekranizacja książki Roberto Saviano. I początkowo - nie ukrywam - brakowało mi tego "autentyzmu", do którego przyzwyczaił mnie Netflix, poczucia, że oglądam historię, która się wydarzyła (mimo iż jest podkoloryzowana). Szybko jednak zapomniałem o tym i wkręciłem się w intrygę zbudowaną przez Saviano.

Serial Amazona ma również jedną istotną cechę, której nie ma "Narcos" - pokazuje szerszą perspektywę. Nie tylko producentów, ale również hurtowych odbiorców i pośredników. Dzięki temu otrzymujemy opowieść toczącą się w Meksyku, we Włoszech, w Stanach Zjednoczonych a nawet w Kamerunie czy Maroko. Przy czym warto dodać, że narracja również jest poprowadzona dość oryginalnie. Często dochodzimy do pewnego momentu a następnie cofamy się, aby dotrzeć do niego jeszcze raz, tyle że z innego miejsca. Zabieg ten nawet czasem wydaje się irytujący, zwłaszcza gdy docieramy do momentu kulminacyjnego.

Czy "Zero zero zero" jest lepszy niż "Narcos"? Nie wiem. To tak jak porównywać chipsy i czekoladę. Każde ma inny smak. Produkcja Amazona to ewidentnie coś innego niż seriale Netflixa. Inny klimat, inna forma. Mi, szczerze mówiąc, przypadła ona do gustu. 8 odcinków wciągnąłem w tydzień. Polecam tego allegrowicza!

Sort:  

Historie w książkach Roberto Saviano są opowieściami z jego bujnej młodości, gdy wychowywał się na ulicach Secondiliano w Neapolu na kamorzystę. Czy przedstawiona w tym serialu historia pewnego transportu kokainy wydarzyła się naprawdę pewnie nigdy się nie dowiemy. Ale z drugiej strony takich transportów są setki, więc mogła się wydarzyć, a zdrady, intrygi i morderstwa są jak najbardziej praktykowane pod każdą szerokością geograficzną.
Świetny serial, szkoda, że tak krótki.