You are viewing a single comment's thread from:

RE: Ty zawsze...! Ty nigdy...!, Dlaczego, powinieneś, ale i... chcę Cię przelecieć. Niebezpieczne słowa czyli czemu coraz częściej się kłócimy?

in #polish6 years ago

Och, czubek góry lodowej... bardzo ciekawej zresztą.
Niegdyś przeczytałam/usłyszałam takie powiedzonko, nie pamiętam gdzie: chcesz mieć rację, czy relację?
Język to potężne narzędzie, często wykorzystywane do manipulacji. Wystarczy niewielki zabieg lingwistyczny, by obrócić przekaz o 180 stopni.

Słówko "ale" jest bardzo ciekawe! Ponoć pobudza ono "gadzią" część naszego mózgu, przez co z automatu, podświadomie reagujemy na nie jak na atak. Coś w tym jest, skoro często używa się go, by przemycić krytyczną uwagę. Co z tego, że oblaną lukrem.

Sort:  

Ja słyszałem, że wszystko przed ALE nie ma znaczenia.
"na tej inwestycji możemy zarobić 300%, ale nas na nią nie stać"
"poszła bym z tobą do łóżka, ale mam męża"
To takie dwa ostatnie z życia wzięte :D

Prawda jakie to "ale" bezlitosne czasem? ;)

Strasznie...
Chyba zacznę odpowiadać "ale mnie to nie obchodzi" ;)
Albo może przeczytam Schopenhauer'a tylko nie wiem czy po tym nie wsadzą mnie na stołek premiera.
Z moim ego było by mi na nim nieco ciasno ;)

Od czasu do czasu spotykam się z tymi rewelacjami o "ALE" (na przykład w NLP użytym jako forma manipulacji o ile dobrze pamiętam) ale jakoś intuicyjnie w nie nie wierzę. Ciekaw jestem czy to takie demonizowanie na siłę, czy to wynika z jakiegoś na żywo skopiowanego angielszczyzmu (bo przecież chyba nie można takich właściwości słów przenosić między językami, są w każdym języku tak subtelne niuanse, których się nie da oddać - czy też się mylę?) czy to też jest po prostu ordynarna ściema. Jakoś tak patrzę na to (intuicyjnie) jak na urynoterapię albo lewoskrętną witaminę C. Czy też są na to jakieś naukowe dowody? Autorka nic nie wspomniała. Oczywiście to, że ktoś tam napisał książkę nie jest dla mnie żadnym dowodem, zaraz będę szukał książek o płaskiej ziemi (no chyba, że książka się opiera na prawdziwych badaniach). Oświećcie mnie proszę - coś jest na rzeczy czy to czyste spekulacje ewentualnie zwykłe bzdury?

Wydaje mi się, że tu wiele zależy od kontekstu. Słowa to tylko narzędzia - odpowiednio poskładane w zdania mogą wyrazić miłość lub zranić. Nawet te same słowa wypowiedziane z różną intonacją mogą przybrać różny charakter.

Tak ja to widzę. A co do samego artykułu... Kilka książek przeczytałam, wiele materiałów wysłuchałam i obejrzałam, jednak najbardziej wiarygodnym źródłem wiedzy jest dla mnie moje życie. I na tej podstawie wiem, że siła z pozoru niewinnych słów może być niszcząca. Najwięcej jednak zależy od tego, kto jest ich odbiorcą. Jeśli jesteś wystarczająco silny wewnętrznie, pewny siebie, wyposażony w poczucie własnej wartości, to takie przekazy mogą Cię wcale nie ruszać. Możesz nawet nie wiedzieć, że ktoś próbuje na Tobie brudnych sztuczek.

Paradoksalnie więc, jeśli nie wierzysz, nie czujesz tematu, to bardzo dobrze :)

Z potencjalnie niszczącą siłą słów się zgadzam w całej rozciągłości. Potencjalnie, bo słowami można również budować, nie niszczyć (choć to duuuużo trudniejsze jak mi się zdaje). Tak się tylko zastanawiam w kontekście tego nieszczęsnego "ALE".

Ponoć pobudza ono "gadzią" część naszego mózgu, przez co z automatu, podświadomie reagujemy na nie jak na atak. Coś w tym jest, skoro często używa się go, by przemycić krytyczną uwagę.

Co do powyższego i innych podobnych koncepcji mam wątpliwości. Albo się ludzie jakoś na to ALE uwzięli, albo ja jestem za płytko w temacie (przyznaje oprócz czytania tych gupot(?) o NLP to się za bardzo nie wgłębiałem) i tylko to ALE mi akurat umknęło.

Prędzej bym się doszukiwał możliwości manipulowania za pomocą języka konkretną osobą, którą manipulujący dobrze zna w przypadku np. jakiś toksycznych związków niż uniwersalnych zasad typu "użyj ALE a ta część przed ALE nie trafi do podświadomości za to ta druga trafi". Oczywiście są różne sztuczki aktorsko-oratorskie, ale są one dość łatwe (chyba) do przejrzenia dla większości i same ich użycie jest jakby rodzajem sygnalizacji czegoś np. akcentowania. Jest to jakiś tam element komunikacji - choć rzeczywiście być może nie każdy go wyłapie (tak samo jak znacznie większa część ludzi nie przeczyta mowy ciała).

Chodzi mi tylko o te takie działania na podświadomość, podobne do tych jakie w powszechnej świadomości mają sygnały podprogowe (w rzeczywistości są również strasznie zdemonizowane).

EDIT: Żeby nie być gołosłownym: 1 wynik z wyszukiwarki.

Ale... :D
Z NLP nigdy nie "pracowałam", mówiąc szczerze jakoś instynktownie mnie od tego odrzuca, być może niesłusznie - nie poznałam tej techniki na tyle dobrze, by ją krytykować. Wiem, że wiele osób z kręgu psychologów czy terapeutów zapoznaje się z tą techniką, bo jest to jedno z wielu "narzędzi", które mogą pomóc ich klientom np. w zmianie błędnych przekonań na swój temat. Jednak to nie jest takie hokus-pokus, jak wgranie programu na komputer i trzeba zmian także na innych poziomach życia.
Słusznie zauważyłeś, że pewne osoby łatwiej zmanipulować niż inne, bo np. mają słaby kontakt z własną intuicją (która zawsze sygnalizuje, gdy coś nie gra), albo pozostają w bliskiej relacji z manipulantem.
Zresztą... temat rzeka.

P.S. przeczytałam ten mini poradnik, który podlinkowałeś... cóż. Skojarzyło mi się z hasłami typu: zastosuj te trzy proste kroki, by pozbyć się tłuszczu już na zawsze!

P.S. przeczytałam ten mini poradnik, który podlinkowałeś... cóż. Skojarzyło mi się z hasłami typu: zastosuj te trzy proste kroki, by pozbyć się tłuszczu już na zawsze!

Dokładnie tak :-)

Z NLP nigdy nie "pracowałam", mówiąc szczerze jakoś instynktownie mnie od tego odrzuca

I chyba słusznie. Po pierwsze polecam broszurkę "O sztuce wbijania gwoździ czyli teoria i praktyka NLP w oczach psychologa społecznego", która o ile dobrze pamiętam wskazuje, że skuteczność tego programu jest co najmniej wątpliwa. A po drugie, mnie osobiście jakoś to trochę obrzydza. Zwłaszcza kursy typu "Jak dzięki NLP zdobyć każdą kobietę". :-)